poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Luty

Luty 1004r.
   Miesiąc, którego nigdy nie zapomnę. 
Zaczęło się niby spokojnie, wróciliśmy z Irlandii, wysłuchałem pretensji od Mortena, a Izabela zaczęła bardziej przypominać Izabelę, którą była wcześniej. Nie, żeby przeszkadzało mi to jaka była. Myślę, że każdy ma czasem taki moment zwątpienia, a Izabela, w której się zakochałem, spoważniała po ślubie.


Taa, nie tłumacz się.


   W każdym razie, To był jej siódmy miesiąc ciąży, a ja już miałem dość.


Ty? To co ja mam powiedzieć? Podobno to ja byłam w ciąży.

   Myślę, że wyjazd do Irlandii bardzo jej pomógł. Odżyła i zaczęła bardziej dbać o siebie (i dobrze, powinna to zrobić dużo wcześniej). Nigdy nie opowiadała mi o tym, że miała na pieńku z władzą. Poznałem ją na nowo dopiero, gdy powiedziała mi o tym co zaszło między nią, a hrabiną. Swoją drogą, w zupełności popieram działanie Izabeli.

(Jak dobrze, że nie wie o wszystkim.)

   Luty to martwy miesiąc. Nic się nie dzieje. Nareszcie można odpocząć. No, ale czym by była Volterra, jeżeli nie wyjątkiem od tej reguły?

Serio? Tak bardzo ci źle z powodu tego co się stało?

   Tego nie powiedziałem. Po prostu, nie byłem przygotowany na to co się stało. 

O! Miałeś trochę czasu, żeby się przygotować.

   Jednego wieczoru siedziałem w gabinecie i usypiałem nad dokumentami. W pewnym momencie weszła Izabela i, swoim już zwyczajem, poprosiła mnie żebym dołączył do niej, gdyż szła spać. Wyglądała na zmęczoną, a ja nie chcialem jej denerwować. Powiedziałem, żeby poszła spać, a ja do niej dołączę, jak skończę. Normalnie pewnie by się ze mną kłóciła, ale...

Nie skończyłem. 

Usnąłem nad papierami. Dopiero obudził mnie hałas na korytarzu. Musiało być bardzo późno, ale ewidentnie hałas nie był wywołany przypadkiem. Pełen najgorszych obaw wybiegłem z komnaty.

-Najjaśniejsza Pani rodzi.-krzyknęła niosąca misę z wodą służąca przebiegajac tuż obok rozespanego i niewiele rozumiejącego z zaistniałej sytuacji Arkadiusza.
-Jaka "Najjasniejsza Pani"?-Król był mało przytomny.
-Królowa, małżonka Najjaśniejszego Pana.-odpowiedziała służka kłaniając się nisko i wylewając wodę z misy, po czym pobiegła dalej.
   Arkadiusz wciąż stał rozkojarzony i obserwował biegających wkoło dworzan. Nagle rozległ się krzyk, który wystarczająco rozbudził władcę. Krzyk, który przypomniał Arkadiuszowi sytuację sprzed roku, gdy wybiegł z zamku do stajni, żeby zrzucić pijanego stajennego z jego obecnej żony. Wtedy poprzysiągł sobie, że nie pozwoli na to, żeby jego ukochana kiedykolwiek cierpiała. Nadeszła jednak chwila, w której nie mógł jej pomóc. Mógł doprowadzić do tego, żeby nigdy taka sytuacja nie miała miejsca, ale po co?
   Krzyk powtórzył się. Arkadiusz był już całkowicie rozbudzony. Opamiętał się i pobiegł do komnaty Izabeli. A w zasadzie pod drzwi jej komnaty, gdzie kłębił się już mały tłumek gapiów, w tym Król senior, Danielle, Morten, Paddy i Luca z Klarą.
-Co tak długo?-Morten był chyba najbardziej poruszony całą sytuacją.
-Przepraszam.-odburknął ziewając.-Zaspałem. Nie pamiętałem, że to dziś.
   Klara zachichotała, a Ojciec obrzucil go karcącym spojrzeniem. Danielle stała z założonymi rękami oparta o ścianę i przyglądała się Paddy'emu obgryzającemu paznokcie.
   Krzyk powtórzył się znowu tym razem wyraźniejszy.
-Obudźcie mnie jak skończy.-Danielle ziewnęła ostentacyjnie i oddaliła się w stronę swojej komnaty odprowadzona najcięższym spojrzeniem jakie kiedykolwiek posłał komuś Morten.
   Arkadiusz stwierdził, że on sam będzie się mniej denerwował, kiedy będzie mógł być przy Izabeli i nie zważając na protesty służących wszedł do środka.

***

-I jak?-Król senior okazał zainteresowanie dopiero kiedy z komnaty wyszła służąca w akompaniamencie płaczu dziecka.
-Chło..-nie zdążyła, bo Paddy wbiegł do pomieszczenia wpychając kobietę przed nim.
   Izabela leżała na łóżku tak słaba, jak nigdy. Arkadiusz siedział obok niej, trzymając w rękach zawiniętego w pieluszki syna. Śmiał się. Uśmiechał się do Izabeli gładząc ją po policzku, a ona odwzajemniała uśmiech. Do komnaty weszła reszta rodziny królewskiej w tym też i Danielle, która została wezwana przez Mortena. Paddy podbiegł do bratanicy i przysiadł obok niej, Morten i Danielle trzymali się z tyłu. Ale najbardziej wzruszony był król senior. Arkadiusz widząc reakcję ojca, wstał, podszedł do niego i wręczył mu jego wnuka. to był najbardziej wzruszający moment w całej historii Volterry.

   Chociaż Arkadiusz cieszył się z narodzin jego pierworodnego, był przerażony faktem, że to dwa miesiące za wcześnie.

   Oczywiście, że się bałem. Średniowiecze, cholera jasna. Medycyna była na takim poziomie, że aż jestem w szoku, że Paddy przeżył ten zawał. Z Izabelą było podobnie, tyle że ona była zwyczajnie zmęczona a Markowi nic się nie mogło stać bo to przecież syn mój i Izabeli. 
   Imię wybrała sama. Chyba specjalnie. Żebym nie zapomniał. Ale o czym? O tym kim jestem? O tym co robię? O tym skąd się wziąłem? Nieważne. Ważne, jest to, że Ojciec w końcu ją zaakceptował. Nigdy nie zapomnę jego słów "Teraz, kiedy dałaś mi wnuka, wiem już, że jesteś prawdziwą królową Volterry.".

Arkadiusz

Wybaczcie, że tak późno, ale wakacje rzecz święta-pisać nie można. :) Dedykowane nowym czytelniczkom Alicji i Martynie