piątek, 7 czerwca 2013

Sierpień

Sierpień 1003r.
   To był wyjątkowo trudny miesiąc.
Pierwszy odkąd Izabela była w ciąży. Jeżeli myślałem, że trudno z nią wytrzymać to nie poznałem jej będącej przyszłą matką. Mimo jej ciągle zmieniających się humorów i krzyczenia o wszystko i o nic, z każdym dniem kochałem ją coraz bardziej.

   W pierwszą środę sierpnia, jak to nie w środę, siedziałem w wielkiej sali i słuchałem co leży na sercach moim poddanym. W pewnym momencie weszła moja żona i usiadła na schodach przede mną, wsłuchując się w ich słowa. Akurat nadeszła pora jakieś wieśniaczki. Chciałem jej podziękować już po "Najjaśniejszy Panie...", ale Izabela uciszyła mnie gestem dłoni. Pomyślałem sobie, że choć była królową 14 tygodni, już nabrała królewskich gestów, manier, stylu i języka. Wpatrzony w nią z podziwem mimowolnie słuchałem starszej kobiety. Nie była aż tak stara. Ale z pewnością była starsza od Izabeli. Mówiła szybko i głos jej się łamał. Dopiero po chwili zauważyłem, że płacze. Nie lubiłem kobiet, które płaczem wymuszają swoje racje. Na szczęście Izabela taka nie jest. 
   Kobieta płakała, ale za żadne skarby świata nie chciałem wiedzieć o co. Siedziałem i kiwałem głową ze zrozumieniem, nie rozumiejąc absolutnie niczego. Moi radcy wyglądali podobnie, więc miałem nadzieję, że przynajmniej Izabela wie o co chodzi. Bardzo interesowało mnie, dlaczego tak bardzo chciała wysłuchać tej kobiety. Kiedy ta skończyła swój monolog, Izabela wstała i podeszła do niej. Zapewniła ją, że zarówno ona, jak i jej mąż, załatwią sprawę i żeby się tym nie martwiła. Z tego co pamiętam, to żadne z nas na początku nie przejęło się losem tej kobiety, ale najważniejsze, że ona pomyślała, że nam zależy.
   Później przyszedł czas na... kilka innych osób. Oboje z Izabelą zastosowaliśmy tą samą zasadę co poprzednio, kiwaliśmy głową nie zwracaliśmy najmniejszej uwagi na to co do nas mówią. Znów pojawiła się ta sama kobieta, która już wcześniej z nami "rozmawiała". Oczywiście służba zaraz ją wyprosiła, ale Izabela wstała i znowu do niej podeszła. Naprawdę zaczęła jej słuchać. A może od samego początku słuchała? Nie miałem pojęcia o co chodziło. Izabela jest naprawdę śliczna.
   W pewnym momencie Izabela odwróciła się do mnie i zapytała co o tym sądzę. Nie wiedziałem o czym mam sądzić więc powiedziałem, żeby zrobiła jak myśli. W tym momencie podniósł się głos moich radców mówiących, że nie mamy czasu się czymś takim zajmować, że Król nie powinien przejmować się takimi rzeczami, że powinniśmy się zająć planowaniem polowania. Kiedy ucichli, Izabela spokojnie, ale stanowczo wytłumaczyła im, że są w błędzie i Król zajmie się tą sprawą, ponieważ jest ważniejsza niż planowanie polowania. Była zła. To był pierwszy raz, kiedy widziałem ja złą na kogoś innego niż ja. Nie powiem, nie podobała mi się ta sytuacja. Postanowiłem włączyć się do rozmowy. Wstałem i poprosiłem kobietę, żeby jeszcze raz, w skrócie, wyjaśniła o co chodzi. 
   Pochodziła z nieodległej wioski. Wioski, która słynęła z tego, że zabawiali się w niej rycerze mojego ojca. Kobieta miała im za złe, że wykorzystują ją, jej sąsiadki, ich matki, córki. Powiedziała, że grupa zgwałconych przez nich kobiet czeka przed zamkiem i że straż ich nie wpuściła. Izabela popatrzyła na mnie znacząco. Kazałem im przyjść.

   Do sali weszło trzynaście kobiet. Starsze, młodsze, niektóre były jeszcze dziewczynkami. Odprawiłem innych i kazałem im mówić. Najmłodsza z nich, trzymała w ręce szmacianą lalkę. Siedem z nich było w ciąży. Spojrzałem na Izabelę. Pewnie też miała przed oczami wizję tego co mogło się stać, gdybym kilka miesięcy temu nie przybiegł jej z pomocą. Po raz pierwszy w swoim życiu czułem się dowartościowany. Po raz pierwszy w swoim życiu czułem, że gdyby nie ja Izabela prawdopodobnie stała by teraz przede mną w grupie tych kobiet (oczywiście jeżeli bym się ożenił). Pomyślałem sobie, że Izabela za wszelką cenę będzie chciała im pomóc i jeżeli ja się na to nie zgodzę, zrobi to za moimi plecami. Znów spytałem ją, co ona o tym sądzi. Podeszła do mnie i szepnęła na ucho swoją odpowiedź, muskając mnie przy tym ustami w policzek. Miała rację. Jej decyzja była na tyle kobieca, że ja bym na to nie wpadł. Zapewniłem wszystkie obecne kobiety, że to, że przyszły i mi o tym powiedziały, całkowicie zmieni sytuację. Zapytałem, dlaczego wcześniej nie przychodziły? Odpowiedziały, że kilka razy zostały odesłane stąd, za czasów rządów mojego ojca. Bały się, że mogę być do niego podobny. 

   Zgodnie z prośbą Izabeli, zakazałem rycerzom, pod groźbą kastracji, gwałcenia kogokolwiek. Na początku to nie skutkowało, dlatego kilka dni później (również za prośbą Izabeli) nakazałem każdemu mężczyźnie, który zgwałci kobietę, ożenić się z nią.
   To działanie było na tyle niebezpieczne, że rycerze mieli zamiar wznieść bunt. Nie mam pojęcia dlaczego nie doszedł do skutku. Wiem natomiast, że od tamtej pory całe państwo uważało mnie za pantoflarza. Może faktycznie nie powinienem był zapraszać Izabeli na każdą radę i każdą decyzję z nią konsultować. Wiem tylko, że gdyby nie ona, w państwie żyło by się dużo gorzej. 
   Do pilnowania porządku wyznaczono specjalną radę, na czele której zgodziła się zasiąść Danielle. Izabela często wpadła do niej i z tego co wiem, to bardzo się nie kłóciły. Nie wiem co to jest, ale zawsze, kiedy widzę je razem, zachowują się strasznie wobec siebie. Radzie bezpośrednio podlegała część armii, w której byli sami żonaci żołnierze. Ten pomysł spodobał się na tyle, że wprowadzono go w innych państwach, nawet w Montepulciano, chociaż Antonio wciąż był na mnie zły.

   Nieskromnie powiem, że był to początek rozkwitu Volterry. Dziesięć lat mojego panowania jako króla Właściwie to dziewięć (tamten rok bez Izabeli się nie liczy, bo niewiele wtedy zrobiłem) można powiedzieć, że były latami na które moje królestwo sobie zasłużyło.


Arkadiusz

2 komentarze:

  1. Facet piszący pamiętnik, to jest genialne ;P co do humorków Izabeli dobrze dobrze :D Arkadiuszowi nie zaszkodzi posiedzenie pod pantoflem ;) może trochę zmądrzeje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze uważałam, że szczerość to podstawa. To na początku nie miał być pamiętnik, raczej dziennik. Doszłam do wniosku, że jednak trudno będzie coś takiego opisać. I miałam rację :)

      Pozdrawiam
      TheAvcia

      Usuń