środa, 25 września 2013

Dwa miesiące..

   Dwa miesiące. Dwa miesiące-tyle zajęło, żeby najlepszy przyjaciel Arkadiusza dowiedział się o tym, że ten ma syna. Dwa miesiące-tyle zajęło, żeby Arkadiusz zauważył jak bardzo zaniedbał niektóre sprawy. Dwa miesiące-tyle zajęło, żeby Izabela doszła do siebie. Dwa miesiące-Tyle zajęło, żeby cały półwysep Apeniński dowiedział się o narodzinach członków rodów królewskich-Marka i Anabeli.
   Ale dlaczego Maria Salvatore nazwała swoją córkę Anabela, tego niestety nikt nie wie. Istnieją plotki, że jej imię pochodzi w pewnym sensie od imienia jej przyszłej teściowej, ponieważ w dniu narodzin księżniczki Montepulciano zaręczono ją z księciem Volterry. Chociaż Izabela nie była z tego powodu zadowolona, nie zdołała przekonać Arkadiusza do zmiany decyzji. Ten, natomiast, stwierdził, że rody Volturi i Salvatore od lat żyją w zgodzie, więc czemu by ich w końcu nie połączyć? Nie pomogły przekonania jego małżonki, że może być nieciekawie,jeżeli oni zdecydują inaczej. Arkadiusz pozostał nieugięty, i chociaż sam przeżył niedawno dość podobną sytuację, uznał, że jego syn postąpi tak samo jak on. Czy on wiedział?
      Dwa miesiące po narodzinach to chyba dobry czas, żeby zacząć je świętować, tym bardziej, że nikt nie dawał chłopcu więcej niż kilka dni życia. Postanowiono wystawić ucztę wspólnie razem z Montepulciano, ale jak zmusić Marię, żeby brała w niej udział? Antonio wyrządził największą możliwą krzywdę swojej aspołecznej siostrze, mianowicie urządził zjazd w Montepulciańskim zamku. Chociaż nikt nie miał za złe, braku męża szczęśliwej matki, bo wszyscy rozumieli trudną sytuację jaka ją zastała, Maria i tak nie chciała się zgodzić na branie udziału w uroczystości.
   Biedny Antonio. Nie dość, że nagle zjeżdża się mu do zamku połowa europejskich władców, to jeszcze siostra odmawia współpracy. To chyba właśnie wtedy był ten moment, w którym Król Montepulciano zapałał przyjaźnią do Królowej Volterry. W Trójkę podzielili obowiązki miedzy siebie. Arkadiusz sprowadzał gości i odpowiadał za to, żeby każdy czuł się swobodnie, Antonio ogólnie organizował zabawę, a Izabela wszystkiego doglądała, sprawdzała, poprawiała i najważniejsze: przekonywała Marię do bycia mniejszym introwertykiem. Czy pomogło? Cóż...

   To był poniedziałek, dnia 16 kwietnia. Pierwsza rocznica ślubu Arkadiusza i Izabeli. Rok wcześniej, nie wiedzieli, że będą ją spędzać właśnie w ten sposób. W obu państwach zorganizowano festyny i różne uliczne zabawy. Ale oczywiście nie z tego powodu. Do stolicy Montepulciano zjechało się więcej władców niż kiedykolwiek. Gdyby Antonio żył, pewnie do dziś by się zastanawiał jakim cudem król takiego małego państewka jak Volterra był w stanie sprowadzić tyle osobistości na tak mało znaczącą uroczystość. Oprócz wybitnej śmietanki na uczcie bawili przyjaciele i rodzina szanownych rodziców. Zabawnie było patrzeć jak Alec zabawia rozmową Damy przybyłe z Neapolu, Luca i Klara (udając wielkich panów) rozprawiają na temat bezpieczeństwa na granicach z możnymi rzymskimi, a Antonio jak zwykle z resztą "flirtuje" z Danielle (która notabene wcale się dobrze nie bawiła). Volterra to najbardziej zakłamane państwo w dziejach.
   Ale jakżeby mogło obejść się bez skandalu? Całą uroczystość rozpoczął Antonio, jako gospodarz, przedstawiając swoją siostrzenicę i jej narzeczonego. Goście przyjęli powitanie z entuzjazmem gratulując młodym. Więc gdzie tu skandal? Otóż nie pojawiła się matka Anabeli. Nic więc dziwnego, że Izabela dostała szału. Przeprosiła obecnych i wyszła z sali.
   Antonio zaczął podejrzewać ją o uprawianie czarów w chwili, kiedy wróciła w towarzystwie jego siostry. Gdyby nie tłum gapiów, padłby przed nią na kolana. Maria przywitawszy się chłodno ze wszystkimi usiadła przy stole i tego dnia więcej się nie odezwała. Czyżby? W połowie "imprezy", gdy wszyscy byli pijani, ewentualnie nieprzytomni, w Marii coś pękło. Podeszła do córki i przytuliła ją. To był pierwszy czysto-matczyny gest jaki wykonała. A przecież powinna była zrobić to dawno. I tak Izabela znała prawdę.

Bycie Aniołem, pomimo wielu swoich wad, bywa przyjemne. Na przykład dlatego, że pamiętam całą tamtą uroczystość. Alkohol jest zdecydowanie wobec nas obojętny.

   Było dużo po północy. Maria wyszła na dziedziniec, pooddychać chłodnym wiosennym powietrzem, w przeciwieństwie do zaduchu, który panował w zamku. O tej porze, poza nią tylko trzy osoby nie były w stanie upojenia. Towarzystwo było więc nieciekawe. Nagle zobaczyła jego. Stał sam, przy bramie, w podcieniach. Przyglądał się jej.
-Podobno świętujesz narodziny naszej córki.-powiedział cicho, mimo iż nie było tam nikogo oprócz nich.-Ciekawe czy Antonio zna prawdę. Czy ktokolwiek z nich ją zna.

niedziela, 22 września 2013

Ale to już było.

-Ależ ja nic nie sugeruję. Nie myślisz, że byłoby miło gdyby Antonio dowiedział się od Ciebie?-zasugerowała Izabela.
-Oczywiście.-zgodził się Arkadiusz-ale wolałbym mu powiedzieć z tobą, a do tego czasu musisz wydobrzeć.
-Arkadiusz, do jasnej cholery. Marek ma już dwa miesiące. Kiedy masz zamiar mu powiedzieć?
-Wydaje mi się, że to nie jest odpowiednie słownictwo dla królowej.-Zauważył król senior, który pojawił się jakby znikąd.-A już zwłaszcza przy dzieciach.-pogłaskał po głowie Marka, który spał sobie spokojnie u niego na rękach.
   Boże, spieprzyłam, pomyślała Izabela. Pieprzony hipokryta, pomyślał Arkadiusz.
-No, ale przecież nikt nie słyszał, a w dodatku masz rację.-uśmiechnął się czarująco do synowej, po czym zwrócił się do jej męża-Synu! Kiedy masz zamiar powiedzieć Antoniu? Chyba twój przyjaciel powinien dowiedzieć się od ciebie. Nie sądzisz?
-Aaa.. Ależ oczywiście, Ojcze.-Arkadiusz nie krył zmieszania spowodowanego odkryciem, iż król senior ma coś w rodzaju poczucia humoru. Do ciągłych pretensji zdążył się już przyzwyczaić.-Zamierzałem mu powiedzieć... Eee... Morten!-krzyknął na brata, który właśnie pojawił się w końcu korytarza.-Morten!-podbiegł do niego.-Kiedy w najbliższym czasie chciałbyś sprawować ogólną opiekę nad państwem?
-W najbliższym czasie? Hmm pomyślmy...-Morten wyglądał, jakby naprawdę rozważał tę opcję.-Nigdy! Wcale! Affatto! Wykluczone! Możesz zapomnieć o tym, że kiedykolwiek będę wykonywał twoje obowiązki panowania nad tym burdelem!
-Spokój tam!-Król senior cicho, lecz stanowczo uciszył kłócących się braci.-Obudzicie go. Do czasu twojego.... To znaczy waszego powrotu, ja mogę sprawować rządy. W końcu robiłem to przez prawie czterdzieści lat.
-Co o tym myślisz, Izabelo?-Arkadiusz zwrócił się do małżonki, która właśnie przejmowała budzącego się ze snu Marka.
-Myślę, że to dobry pomysł, ale nasz syn musi jechać z nami. Tak.-odpowiedziała widząc jego zaskoczoną minę.-Antonio z pewnością będzie chciał go zobaczyć, a z miasta nie wyjedzie ze względu na Marię.
-Ona mądrze mówi, synu. Wysłuchaj jej.
   Tak, Arkadiusz był zaskoczony, że on sam o tym nie pomyślał. Jednak dobrze, że miał ją przy sobie.
-Postanowione.-Arkadiusz klasnął w dłonie rozbudzając do końca Marka i natychmiast uspokoił go.-Jedziemy we troje. My i jeszcze paru żołnierzy. Nie za dużo. Drogi łączące Volterrę z Montepulciano nie są zbyt niebezpieczne. Poradzisz sobie?-To ostatnie skierował do Ojca.
-Synu, ty nie zadawaj głupich pytań. W końcu nie jestem aż tak stary, Ty nie ucz ojca dzieci robić. A ty,-spojrzał na młodszego ze swoich synów.-Wyrażał byś się ładniej przy damach.

***

-Czy on zawsze się tak zachowuje?
Szli we dwoje po trawie. Arkadiusz normalnie, Izabela boso śpiewając dokazującemu Markowi jakąś starą irlandzką pieśń.
-Zawsze kiedy coś go obudzi.-Izabela przestała śpiewać, w zamian zaczęła bawić syna swoimi włosami.
-Co?
-A ty o kim mówisz?-Izabela odwróciła głowę wywołując tym samym płacz Marka.
-O Mortenie. Jest jakiś dziwny ostatnio. Ma o wszystko pretensje nie bawi się tak jak kiedyś.
-Zachowuje się normalnie. Tak mniej więcej od naszego ślubu.
-Właśnie.-Arkadiusz miał minę jakby właśnie odkrył coś oczywistego-Coś się musiało stać. Za bardzo cię lubi, żeby to była twoja wina.
   Zatrzymał się, żeby pogłaskać Finnegana wygrzewającego się w wiosennym słońcu, ale ten wstał i obrażony udał się w stronę domów dla pracowników stajni.
-A temu co?
-Myślę, że jeszcze nie przywykł do nowej sytuacji.-Izabela spojrzała współczująco na oddalającego się psa.
-Jakiej nowej sytuacji?
-Takiej, że stracił swoje miejsce w rodzinnej hierarchii.
-Świetnie.-wykrzyknął-Teraz będę musiał przepraszać i psa. Jezu, dlaczego to się dzieje?
-Może potrzeba ci odpoczynku.-Izabela z nadmierną troską położyła mu dłoń na ramieniu.-Może powinieneś uspokoić się i wyciszyć. Myślę, że cię to troszkę przerasta.
-Mówisz o obecnej sytuacji, byciu królem, byciu ojcem czy tego, że wszyscy mają do mnie o wszystko pretensje?
-Odrobinę z każdego.-Izabela posłała mu jeden ze swoich najbardziej czarujących uśmiechów.-Odpocznij. Rozwiążesz wszystkie problemy gdy wrócimy.

***

   Jeżeli Arkadiusz uznał, że wyjazd do Montepulciano będzie przebiegał beztrosko, to się bardzo pomylił. Powitał ich Antonio nazbyt zdenerwowany niż zwykle. Nie zauważył nawet iż jest ich trójka. Serdecznie pogratulował im, ale w duchu chciał, żeby znaleźli się z powrotem w Volterze. Za wszelką cenę udawał, że nic się nie dzieje, ale nie przekonał ani Arkadiusza, ani Izabeli. Nagle Arkadiusz poczuł się, jakby cofnął się w czasie o dwa miesiące.
-Maria rodzi a ty stoisz tutaj i zastanawiasz się jak nas spławić?

Bardzo wszystkich przepraszam, że tak mało i tak długo to trwało, ale czasami po prostu nie ma kiedy albo nie ma co pisać. Dziękuję serdecznie Śliwce i Julii za to, że mnie popędzały. Dzięki wam w końcu spięłam się w sobie i coś wrzuciłam. Dzięki :)