niedziela, 8 grudnia 2013

Rozmowa

   Staliśmy tam jeszcze chwilę i patrzyliśmy na martwe ciało króla. Wieść o jego śmierci rozeszła się po Volterze jak burza. W moich uszach wciąż krążyło "To ty go zabiłaś!". Wiedziałam, że Danielle nie ma racji, bo przecież to nie moja wina, ale jednak nie mogłam się pozbyć uczucia, że spieprzyłam wszystko, co było do spieprzenia. 

   Ciekawe ile razy się tak zdarzyło, żeby królowa w państwie była wrogiem społeczeństwa nie robiąc tak naprawdę nic złego. Cóż... na pewno kilka. Nigdy jednak nie zapomnę rozmowy z moim bra Mortenem. 

   Morten stał z nimi jeszcze chwilę trzymając ręce skrzyżowane na piersi i wpatrywał się w miasto za oknem, które tętniło życiem. Po pewnym czasie odwrócił się i wyszedł, jak gdyby nic się nie stało i był w sali tylko po to, żeby oglądać ten cholerny lud zajmujący się swoimi codziennymi sprawami. Marek zaczynał płakać, więc Izabela wzięła go na ręce i próbowała uspokoić. Arkadiusz, z racji pokrewieństwa i urzędu, musiał zostać przy zwłokach swego ojca, ale kazał Izabeli odejść, odsapnąć i nie przejmować się całą sytuacją. Była pewna, że sumienie nie pozwoli jej na żadną z tych rzeczy, jednakże przezwyciężyła targające nią wyrzuty i opuściła salę pod ostrzałem morderczych spojrzeń wysyłanych w jej kierunku przez służbę i Danielle.

   Postanowiła się trochę przewietrzyć. Na tarasie prowadzącym do ogrodu spotkała Mortena, który z takim samym wyrazem twarzy jak chwile temu wpatrywał się w drzewa daleko przed nim odgradzające specjalnie pielęgnowane trawniki od porośniętego dzikimi drzewami lasu. 
   -Nie przejmuj się tym co mówią ci idioci. - powiedział nie odrywając wzroku - Nie zabiłaś go. Nawet nie miałaś wpływu na jego śmierć.
   -Ale przecież... - Izabela była zmieszana. Wiedziała, że Morten nie był blisko z ojcem, ale nie sądziła, że nie będzie go żałował. - To ja go zdenerwowałam. Gdyby nie ja nie dostałby ataku. Nic by mu nie było.
   -Izabelo. - odwrócił się do niej powoli. Zabrzmiał zupełnie jak własny brat. - To nie tak. Nie jesteś niczemu winna, bo nikt nie jest. Równie dobrze, moglibyśmy oskarżyć o jego śmierć Arkadiusza, bo gdyby nie on, to ty nigdy byś nie znalazła się w zamku i nigdy nie powiedziałabyś tego co powiedziałaś, albo jego rodziców bo przecież gdyby nie oni to nigdy by się nie urodził i przez to nie mógłby umrzeć. Widzisz do czego zmierzam?
   -Chyba tak. - Izabela nie należała do ostatnich idiotów, jednakże tok myślenia Mortena całkowicie zbił ją z pantałyku i nie była w stanie wykrztusić słowa, zapatrzyła się więc w drzewa po części należące do niej. Ciekawe jak długo jeszcze. - Czemu nie podzielasz zdania swojej siostry? Ona jest pewna, że specjalnie go zdenerwowałam.
   -Widzisz, pomimo że całe moje rodzeństwo jest do siebie podobne - zaczął Morten z powrotem obróciwszy się w stronę ogrodu - z charakteru każde z nas jest inne. Arkadiusz jest najstarszy, więc zarazem najodpowiedzialniejszy. Jest indywidualistą, "wielkim królem", ulubieńcem wszystkich, nieskazitelny i najwspanialszy, ale ma też swoje wady. Bywa mięczakiem. Są rzeczy, które go przerastają, a wtedy przestaje być takim potulnym dobrym Arkadiusikiem. - uśmiechnął się pod nosem - Staje się potworem, maszyną do szerzenia złości i nienawiści. Dlatego nikt go nigdy nie prowokuje. Nie chcemy rzezi w królestwie.

   Izabela słuchała tego, co mówi z zainteresowaniem. Nigdy nie podejrzewała swojego męża o sadystyczne skłonności. Widywała go złego, ale to było jeszcze przed ślubem. Albo się pilnował, albo nigdy nie zdarzyło się coś takiego, co mogłoby spowodować u niego furię, o której mówił Morten. Ciekawe jak można być z kimś tak blisko, jednocześnie wiedząc o nim tak mało.

   -Z kolei Danielle. - ciągnął książę bawiący się piórkiem leżącym na murku - Ona jest inna. Jest silniejsza niż nam się wszystkim wydaje. Jest strasznie despotyczna i uparta. Dlatego pewnie nigdy ci nie wybaczy, sama nie wie czego. Jednak myślę, że byłaby dużo lepszym królem niż Arkadiusz lub ja. Jest stworzona do posiadania władzy, chociaż jest beznadziejnym dowódcą i strategiem. Zapewne słyszałaś o tym, że jak była mała pobierała lekcje fechtunku tak samo, jak ja czy Arkadiusz. - Izabela jeszcze bardziej zainteresowała się tym co mówił więc podeszła do niego zupełnie ignorując ciche pojękiwanie jej syna - Tak, jest zbyt niekobieca, żeby być zwykłą księżniczką. Zresztą dziwisz jej się? Wychowywała się bez matki w towarzystwie dwóch braci. To ją ukształtowało i szczerze mówiąc cieszę się z tego. Dzięki nam jest taka a nie inna. Wszystko dzieje się z pewnego powodu. Dlaczego śmierć mojego ojca miałaby być inna? 

    Izabela oczarowana jego przemyśleniami nie zauważyła, że Marek zaczął płakać, więc Morten wziął go od niej i zaczął uspokajać. (Tytuł "Matki Roku" wędruje do...)

   -A ja. - powiedział Morten - Ja nie mam z nimi nic wspólnego. Może nie wiesz, ale nasz ojciec obwiniał mnie za śmierć naszej matki.  Jakbym miał na to jakiekolwiek wpływ. - westchnął ze złości wciąż usypiając leżącego mu na rękach Marka - Szczerze mnie nienawidził.
   -To nie tak. - obruszyła się Izabela - Żaden rodzic nie nienawidzi swojego dziecka. To jest po prostu niemożliwe. To tak jakby nienawidził samego siebie. Przecież jesteś jego synem.
   -Być może - zgodził się książę - ale mam wrażenie, że w dużo mniejszym stopniu niż Arkadiusz. - uśmiechnął się powoli - Jestem inny. Przez całe życie miałem głęboko i daleko w poważaniu królestwo i całą Volterrę. Były momenty, że sprzedałbym ją diabłu i uciekł najszybciej i najdalej jak się da. Mam dwadzieścia lat, a czuje się jakbym w życiu przeżył już wszystko, mimo że cały czas się bawiłem. - Tym razem śmiał się do swoich wspomnień - Miałem wiele kobiet. Każda była inna. Każda była z innego stanu, z innej grupy społecznej. Jednak wszystkie były piękne. Kochałem je wszystkie, bo kocham wszystkie kobiety. Jesteście takie silne i delikatne zarazem. Za wiele się od was wymaga nie dając wam wystarczająco przywilejów. I powiem ci coś, co nie wiele mężczyzn mówi. MY nie potrafimy bez was żyć. - skłonił się lekko i pocałował jej dłoń, a ona zarumieniła się.
   -A więc kochasz wszystkie kobiety?-spytała po chwili - Nie sądzisz, że jest gdzieś na świecie jedna, która wyjątkowo zasługuje na twoją miłość?
   -Jest. Oczywiście, że jest. - odpowiedział jej - Ale daleko, a ja nie mam pojęcia czy ona odwzajemnia moje uczucie.
   -Czyli ją znalazłeś? - zaskoczona milczała przez kilka sekund po czym dodała - Ty naprawdę nie zachowujesz się jak Volturri.
   - Proszę? - spytał wyraźnie poruszony.
   -Ktoś mi kiedyś powiedział, że jeżeli mężczyzna z rodu Volturrich się zakocha, to nic na świecie nie jest w stanie go powstrzymać przed zdobyciem ukochanej. Co więc jest z tobą?
   - Nie wiem. - odpowiedział Morten zaskakując ją coraz bardziej. - Może to jest jakieś przekonanie, że gdyby ona chciała mnie to sama by do mnie przyszła.
   -Powiem ci coś, ale musisz mi obiecać, że nie powiesz o tym bratu. - Izabela podeszła do niego i położyła mu rękę na ramieniu.-My, kobiety, jesteśmy strasznie głupie. Nam trzeba mówić czego chcemy, bo my same tego nie wiemy, jednakże kiedy kochamy to jedyne czego chcemy to szczęścia ukochanego, nawet kosztem naszego szczęścia. 

   Morten spojrzał na nią z powagą i westchnął. Jak to możliwe, żeby taka kobieta, piękna i inteligentna miała być znienawidzona przez poddanych. Wszystko, co robiła do tej pory, było dla dobra Volterry, a ten ciemny lud tego nie widział. Jest niedoceniana, pomyślał, a w szczególności przez Arkadiusza. Znalazł w niej sojusznika i zamierzał się go trzymać. Ona rozumiała co do niej mówi i, co ważniejsze, nie potępiała go za błędy przeszłości. Była taka, jak powinna być siostra.

   -Skoro już jesteśmy ze sobą tacy szczerzy, to chciałbym ci coś powiedzieć.
   -Słucham. Doskonale wiesz, że możesz powiedzieć mi wszystko.
   -Ta kobieta... - zaczął nie pewnie bojąc się jej reakcji - Ta, którą kocham. Jest... Jest z Irlandii - Morten zaczął się jąkać, a na czoło wypłynęły mu kropelki potu. - i ona... jest bardzo piękna.
   -Mortenie - poprosiła - nie denerwuj się. Powiedz po prostu o co chodzi.
   - No więc... - zmieszał się - To... twoja siostra.

   Zapadła cisza. Izabela wiedziała, że Morten ma słabość do Victorii, bo przecież tyle razy pytał o nią, ale nie podejrzewała, że to miłość. Sądziła, że coś musiało się między nimi wydarzyć. Oboje zachowywali się dziwnie. Z drugiej strony, znali się tylko kilka godzin. Kto normalny w tak krótkim czasie zakochałby się? Volturri. No przecież. Ci to są dziwni.

   -Zapewne zastanawiasz się jak w ogóle do tego doszło - zdenerwował się Morten - No wiesz po ślubie, twoim i Arkadiusza, byliście prawdopodobnie jedyną parą w Volterze, która nie pieprzyła się w waszą noc poślubną.
   -Rozdziewiczyłeś moją siostrę?-zapytała Izabela ze spokojem na twarzy. Morten powoli skinął głową z obawą przed jej wybuchem złości. - Nareszcie. Już myślałam, że nigdy do tego nie dojdzie. - Izabela wykrzyknęła z radości. Spotkało się to z nieprzychylnym spojrzeniem starszego dworzanina. - Cieszę się, że to ty, a nie jakiś nie wiadomo kto.
   -Czyli nie jesteś zła? - zapytał zaskoczony.
   -Morten, czasy się zmieniają. Już za niedługo kobiety będą pokazywać kostki, potem ramiona, a może nawet odsłonią całe nogi. Prawdopodobnie chodzenie przez nie w spodniach nie będzie niczym gorszącym. Pomyśl. wszystko się zmieni. Ludzie będą żyli ze sobą bez ślubu i będzie to społecznie akceptowane. Dlaczego by nie zacząć tak żyć teraz?
   -Bo ciemnota tego nie zaakceptuje, poza tym łatwo ci mówić. Masz kochającego cię męża, który jest skłonny poprzeć każdy twój choćby najgłupszy pomysł. Nie wszyscy mają tak dobrze.
   -Nieważne. Lud zawsze będzie niezadowolony, nieważne co byś zrobił, ale postępu nie zatrzymasz. Tak będzie, a ty i Victoria możecie być pierwszą tak postępową parą.
   -Czy to oznacza - zapytał Morten - że dajesz nam swoje błogosławieństwo?
   -Mortenie - Izabela odwróciła go przodem do siebie i trzymając dłonie na jego ramionach powiedziała: - Już dawno to zrobiłam, nawet nie zdając sobie z tego sprawy.


Przepraszam wyrazy mogące obrazić niektórych czytelników. Wszelkie wulgaryzmy służą jedynie podkreśleniu intensywności wypowiedzi.

4 komentarze:

  1. Łuhuhu! Widzimy przebłysk przyszłości! :D Cieszę się z tego rozdziału, tak jak cieszy mnie jego treść. Jest wspaniały! :) Pozdrowienia ślę i z weną pozostawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialnyy post! :D
    Naprawdę. Najbardziej mi się podobał. Bardzo mocno się wciągnełam ^^ Trzymam kciuki, żeby wena Cię nie opuściła :)
    ~Bero

    OdpowiedzUsuń
  3. not bad, not bad
    mimo wszystko wciąż uwielbiam Danielle ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Powinnam się wstydzić, ale dopiero teraz zauważyłam nowego posta... :c ale jest świetny ;) i Morten i Victoria <3 czekam na więcej
    ~Julka

    OdpowiedzUsuń