Staliśmy tam
jeszcze chwilę i patrzyliśmy na martwe ciało króla. Wieść o jego śmierci
rozeszła się po Volterze jak burza. W moich uszach wciąż krążyło "To
ty go zabiłaś!". Wiedziałam, że Danielle nie ma racji, bo przecież to nie
moja wina, ale jednak nie mogłam się pozbyć uczucia, że spieprzyłam wszystko,
co było do spieprzenia.
Ciekawe ile razy się tak zdarzyło, żeby królowa w państwie była wrogiem społeczeństwa nie robiąc tak naprawdę nic złego. Cóż... na pewno kilka. Nigdy jednak nie zapomnę rozmowy z
Morten stał z nimi jeszcze chwilę trzymając ręce skrzyżowane na piersi i wpatrywał się w miasto za oknem, które tętniło życiem. Po pewnym czasie odwrócił się i wyszedł, jak gdyby nic się nie stało i był w sali tylko po to, żeby oglądać ten cholerny lud zajmujący się swoimi codziennymi sprawami. Marek zaczynał płakać, więc Izabela wzięła go na ręce i próbowała uspokoić. Arkadiusz, z racji pokrewieństwa i urzędu, musiał zostać przy zwłokach swego ojca, ale kazał Izabeli odejść, odsapnąć i nie przejmować się całą sytuacją. Była pewna, że sumienie nie pozwoli jej na żadną z tych rzeczy, jednakże przezwyciężyła targające nią wyrzuty i opuściła salę pod ostrzałem morderczych spojrzeń wysyłanych w jej kierunku przez służbę i Danielle.
Postanowiła się trochę przewietrzyć. Na tarasie prowadzącym do ogrodu spotkała Mortena, który z takim samym wyrazem twarzy jak chwile temu wpatrywał się w drzewa daleko przed nim odgradzające specjalnie pielęgnowane trawniki od porośniętego dzikimi drzewami lasu.
-Nie przejmuj się tym co mówią ci idioci. -
powiedział nie odrywając wzroku - Nie zabiłaś go. Nawet nie miałaś wpływu na
jego śmierć.
-Ale przecież... - Izabela była zmieszana.
Wiedziała, że Morten nie był blisko z ojcem, ale nie sądziła, że nie będzie go
żałował. - To ja go zdenerwowałam. Gdyby nie ja nie dostałby ataku. Nic by mu
nie było.
-Izabelo. - odwrócił się do niej powoli.
Zabrzmiał zupełnie jak własny brat. - To nie tak. Nie jesteś niczemu winna, bo
nikt nie jest. Równie dobrze, moglibyśmy oskarżyć o jego śmierć Arkadiusza, bo
gdyby nie on, to ty nigdy byś nie znalazła się w zamku i nigdy nie
powiedziałabyś tego co powiedziałaś, albo jego rodziców bo przecież gdyby nie
oni to nigdy by się nie urodził i przez to nie mógłby umrzeć. Widzisz do czego
zmierzam?
-Chyba tak. - Izabela nie należała do ostatnich
idiotów, jednakże tok myślenia Mortena całkowicie zbił ją z pantałyku i nie
była w stanie wykrztusić słowa, zapatrzyła się więc w drzewa po części należące
do niej. Ciekawe jak długo jeszcze. - Czemu nie podzielasz zdania swojej
siostry? Ona jest pewna, że specjalnie go zdenerwowałam.
-Widzisz, pomimo że całe moje rodzeństwo jest
do siebie podobne - zaczął Morten z powrotem obróciwszy się w stronę ogrodu - z
charakteru każde z nas jest inne. Arkadiusz jest najstarszy, więc zarazem
najodpowiedzialniejszy. Jest indywidualistą, "wielkim królem",
ulubieńcem wszystkich, nieskazitelny i najwspanialszy, ale ma też swoje wady.
Bywa mięczakiem. Są rzeczy, które go przerastają, a wtedy przestaje być takim
potulnym dobrym Arkadiusikiem. - uśmiechnął się pod nosem - Staje się potworem,
maszyną do szerzenia złości i nienawiści. Dlatego nikt go nigdy nie
prowokuje. Nie chcemy rzezi w królestwie.
Izabela słuchała tego, co mówi z zainteresowaniem. Nigdy nie podejrzewała swojego męża o sadystyczne skłonności. Widywała go złego, ale to było jeszcze przed ślubem. Albo się pilnował, albo nigdy nie zdarzyło się coś takiego, co mogłoby spowodować u niego furię, o której mówił Morten. Ciekawe jak można być z kimś tak blisko, jednocześnie wiedząc o nim tak mało.
-Z kolei Danielle. - ciągnął książę bawiący się
piórkiem leżącym na murku - Ona jest inna. Jest silniejsza niż nam się
wszystkim wydaje. Jest strasznie despotyczna i uparta. Dlatego pewnie nigdy ci
nie wybaczy, sama nie wie czego. Jednak myślę, że byłaby dużo lepszym królem
niż Arkadiusz lub ja. Jest stworzona do posiadania władzy, chociaż jest
beznadziejnym dowódcą i strategiem. Zapewne słyszałaś o tym, że jak była mała
pobierała lekcje fechtunku tak samo, jak ja czy Arkadiusz. - Izabela jeszcze
bardziej zainteresowała się tym co mówił więc podeszła do niego zupełnie
ignorując ciche pojękiwanie jej syna - Tak, jest zbyt niekobieca, żeby być
zwykłą księżniczką. Zresztą dziwisz jej się? Wychowywała się bez matki w
towarzystwie dwóch braci. To ją ukształtowało i szczerze mówiąc cieszę się z
tego. Dzięki nam jest taka a nie inna. Wszystko dzieje się z pewnego powodu.
Dlaczego śmierć mojego ojca miałaby być inna?
Izabela oczarowana jego przemyśleniami nie zauważyła, że Marek zaczął płakać, więc Morten wziął go od niej i zaczął uspokajać. (Tytuł "Matki Roku" wędruje do...)
-A ja. - powiedział Morten - Ja nie mam z nimi nic wspólnego. Może nie wiesz, ale nasz ojciec obwiniał mnie za śmierć naszej matki. Jakbym miał na to jakiekolwiek wpływ. - westchnął ze złości wciąż usypiając leżącego mu na rękach Marka - Szczerze mnie nienawidził.
-To nie tak. - obruszyła się Izabela - Żaden
rodzic nie nienawidzi swojego dziecka. To jest po prostu niemożliwe. To tak
jakby nienawidził samego siebie. Przecież jesteś jego synem.
-Być może - zgodził się książę - ale mam
wrażenie, że w dużo mniejszym stopniu niż Arkadiusz. - uśmiechnął się
powoli - Jestem inny. Przez całe życie miałem głęboko i daleko w poważaniu
królestwo i całą Volterrę. Były momenty, że sprzedałbym ją diabłu i uciekł
najszybciej i najdalej jak się da. Mam dwadzieścia lat, a czuje się jakbym w
życiu przeżył już wszystko, mimo że cały czas się bawiłem. - Tym razem śmiał
się do swoich wspomnień - Miałem wiele kobiet. Każda była inna. Każda była z
innego stanu, z innej grupy społecznej. Jednak wszystkie były piękne. Kochałem
je wszystkie, bo kocham wszystkie kobiety. Jesteście takie silne i delikatne
zarazem. Za wiele się od was wymaga nie dając wam wystarczająco przywilejów. I
powiem ci coś, co nie wiele mężczyzn mówi. MY nie potrafimy bez was żyć. -
skłonił się lekko i pocałował jej dłoń, a ona zarumieniła się.
-A więc kochasz wszystkie kobiety?-spytała po
chwili - Nie sądzisz, że jest gdzieś na świecie jedna, która wyjątkowo
zasługuje na twoją miłość?
-Jest. Oczywiście, że jest. - odpowiedział jej
- Ale daleko, a ja nie mam pojęcia czy ona odwzajemnia moje uczucie.
-Czyli ją znalazłeś? - zaskoczona milczała
przez kilka sekund po czym dodała - Ty naprawdę nie zachowujesz się jak
Volturri.
- Proszę? - spytał wyraźnie poruszony.
-Ktoś mi kiedyś powiedział, że jeżeli mężczyzna
z rodu Volturrich się zakocha, to nic na świecie nie jest w stanie go
powstrzymać przed zdobyciem ukochanej. Co więc jest z tobą?
- Nie wiem. - odpowiedział Morten zaskakując ją
coraz bardziej. - Może to jest jakieś przekonanie, że gdyby ona chciała mnie to
sama by do mnie przyszła.
-Powiem ci coś, ale musisz mi obiecać, że nie
powiesz o tym bratu. - Izabela podeszła do niego i położyła mu rękę na
ramieniu.-My, kobiety, jesteśmy strasznie głupie. Nam trzeba mówić czego
chcemy, bo my same tego nie wiemy, jednakże kiedy kochamy to jedyne czego
chcemy to szczęścia ukochanego, nawet kosztem naszego szczęścia.
Morten spojrzał na nią z powagą i westchnął.
Jak to możliwe, żeby taka kobieta, piękna i inteligentna miała być
znienawidzona przez poddanych. Wszystko, co robiła do tej pory, było dla dobra
Volterry, a ten ciemny lud tego nie widział. Jest niedoceniana, pomyślał, a w
szczególności przez Arkadiusza. Znalazł w niej sojusznika i zamierzał się go
trzymać. Ona rozumiała co do niej mówi i, co ważniejsze, nie potępiała go za
błędy przeszłości. Była taka, jak powinna być siostra.
-Skoro już jesteśmy ze sobą tacy szczerzy, to
chciałbym ci coś powiedzieć.
-Słucham. Doskonale wiesz, że możesz powiedzieć
mi wszystko.
-Ta kobieta... - zaczął nie pewnie bojąc się
jej reakcji - Ta, którą kocham. Jest... Jest z Irlandii - Morten zaczął się
jąkać, a na czoło wypłynęły mu kropelki potu. - i ona... jest bardzo piękna.
-Mortenie - poprosiła - nie denerwuj się.
Powiedz po prostu o co chodzi.
- No więc... - zmieszał się - To... twoja
siostra.
Zapadła cisza. Izabela wiedziała, że Morten ma
słabość do Victorii, bo przecież tyle razy pytał o nią, ale nie podejrzewała,
że to miłość. Sądziła, że coś musiało się między nimi wydarzyć. Oboje
zachowywali się dziwnie. Z drugiej strony, znali się tylko kilka godzin. Kto
normalny w tak krótkim czasie zakochałby się? Volturri. No przecież. Ci to są
dziwni.
-Zapewne zastanawiasz się jak w ogóle do tego
doszło - zdenerwował się Morten - No wiesz po ślubie, twoim i Arkadiusza,
byliście prawdopodobnie jedyną parą w Volterze, która nie pieprzyła się w waszą
noc poślubną.
-Rozdziewiczyłeś moją siostrę?-zapytała Izabela
ze spokojem na twarzy. Morten powoli skinął głową z obawą przed jej wybuchem
złości. - Nareszcie. Już myślałam, że nigdy do tego nie dojdzie. - Izabela
wykrzyknęła z radości. Spotkało się to z nieprzychylnym spojrzeniem starszego
dworzanina. - Cieszę się, że to ty, a nie jakiś nie wiadomo kto.
-Czyli nie jesteś zła? - zapytał zaskoczony.
-Morten, czasy się zmieniają. Już za niedługo
kobiety będą pokazywać kostki, potem ramiona, a może nawet odsłonią całe nogi.
Prawdopodobnie chodzenie przez nie w spodniach nie będzie niczym gorszącym.
Pomyśl. wszystko się zmieni. Ludzie będą żyli ze sobą bez ślubu i będzie to
społecznie akceptowane. Dlaczego by nie zacząć tak żyć teraz?
-Bo ciemnota tego nie zaakceptuje, poza tym
łatwo ci mówić. Masz kochającego cię męża, który jest skłonny poprzeć każdy
twój choćby najgłupszy pomysł. Nie wszyscy mają tak dobrze.
-Nieważne. Lud zawsze będzie niezadowolony,
nieważne co byś zrobił, ale postępu nie zatrzymasz. Tak będzie, a ty i Victoria
możecie być pierwszą tak postępową parą.
-Czy to oznacza - zapytał Morten - że dajesz
nam swoje błogosławieństwo?
-Mortenie - Izabela odwróciła go przodem do
siebie i trzymając dłonie na jego ramionach powiedziała: - Już dawno to
zrobiłam, nawet nie zdając sobie z tego sprawy.
Przepraszam wyrazy mogące obrazić niektórych czytelników.
Wszelkie wulgaryzmy służą jedynie podkreśleniu intensywności wypowiedzi.
Łuhuhu! Widzimy przebłysk przyszłości! :D Cieszę się z tego rozdziału, tak jak cieszy mnie jego treść. Jest wspaniały! :) Pozdrowienia ślę i z weną pozostawiam.
OdpowiedzUsuńGenialnyy post! :D
OdpowiedzUsuńNaprawdę. Najbardziej mi się podobał. Bardzo mocno się wciągnełam ^^ Trzymam kciuki, żeby wena Cię nie opuściła :)
~Bero
not bad, not bad
OdpowiedzUsuńmimo wszystko wciąż uwielbiam Danielle ^^
Powinnam się wstydzić, ale dopiero teraz zauważyłam nowego posta... :c ale jest świetny ;) i Morten i Victoria <3 czekam na więcej
OdpowiedzUsuń~Julka