-Właśnie, że chcę. Nie musiałbym tego robić, gdybyś ich wszystkich nie okłamała.
-Nie okłamałam ich.-Teraz Maria zaczęła się bać.-Antonio sam tak wywnioskował.
-Ale mu powiedziałaś.-Mężczyzna podszedł do niej, wciąż kryjąc twarz w cieniu, żeby nie mogła nic z niej odczytać.-Skądś się dowiedział.
-I tak by się dowiedział.
-Mogłaś uciec ze mną, tak jak mówiłem.-wyszedłszy z cienia chwycił ją w pasie.-Pomyśl, było nam tak dobrze ze sobą.-Przytulił ją i delikatnie całował we włosy.
-Znalazłby mnie.-Maria miała łzy w oczach, ale odwzajemniła uścisk. -Wszędzie by mnie znalazł.-Teraz płakała już otwarcie.
Stali tak chwilę próbując nacieszyć się sobą. Był cierpliwy. Pozwolił jej się wypłakać. Próbowała się uspokoić, ale nie była w stanie. On delikatnie zcałowywał łzy spływające jej po policzkach. A gdy przestała szlochać, pchnął ją na filar odgradzający podcienia od światła księżyca.
-Ktoś nas może zobaczyć.-ostrzegła go, ale było to prawie niesłyszalnym jęknięciem, bo właśnie wtedy zmiażdżył jej usta w pocałunku.
-Daj spokój-mówił całując ją w szyję.-Nikt nas nie zauważy. Wszyscy są tak pijani, ze nawet tu nie zejdą.
Nie wszyscy, pomyślała, ale nie śmiała mu przerywać. Szeptał jej do ucha czułe słówka jednocześnie pieszcząc i uwodząc. Mówił, że ją kocha, a ona mu wierzyła, ponieważ nigdy nie czuła się kochana. Pragnęła go i rozumiała co to dla niej oznacza.
-Dokąd chciałbyś uciec?
***
Stali tak oparci o filar. Zabrałby ją na koniec świata. On chciał jej, ona jego, nic nie mogło przeszkodzić im w tej cudownej chwili. Nic, nawet pojawienie się Antonia, obściskującego jakąś młodą służącą. Pijany nie był w stanie poradzić sobie z guzikami jej bluzki. Nagle zobaczył go dobierającego się do jego siostry. Absolutnie nie myśląc o konsekwencjach, sięgnął po miecz.
***
Izabela siedziała przy stole i obserwowała towarzystwo w stanie całkiem konkretnej libacji. Nie lubiła spędzać czasu z ludźmi pod wpływem, ale tym razem postanowiła bawić się tym widokiem. Znaczna część gości zniknęła, by odpocząć lub Bóg jeden wie co jeszcze. Szczególnie bawił ją widok Stryja Paddy'ego tańczącego stary irlandzki taniec z nieświadomą całej sytuacji Danielle, która ledwo trzymała się na nogach. Nagle, tknęło ją przeczucie. Zerwała się i minąwszy Aleca skierowała się ku drzwiom do ogrodu.
-Ma rację.-pomyślał-tylko, że ja nie powinienem o tym wiedzieć.
***
-Antonio!
-I ty skurwysynu...-Antonio sapał przez zęby i grożąc przybyszowi mieczem-masz jeszcze czelność się tu pokazywać? Po tym wszystkim co nam zrobiłeś! Co JEJ zrobiłeś!
-Antonio, to nie tak.-Maria próbowała opanować zaślepionego złością brata. "Próbowała" to dobre określenie, ponieważ on odepchnął ją tak mocno, że aż miała wrażenie, że frunie przez dziedziniec.
-Antonio, ja ci wszystko wyjaśnię..-bełkotał przerażony.
-Nic mi nie musisz tłumaczyć-ryknął władca i uderzył go kilka razy rękojeścią w twarz, aż ten nie zaczął pluć krwią na ziemię.-Jak... miło... że... przyszedłeś.-mówił między kolejnymi ciosami-Oddałeś mi wielką przysługę. Nie muszę teraz opuszczać zamku, żeby obić twój zdradziecki ryj.
-Antonio!-Krzyknęła Maria po raz kolejny, gdy jej wybranek zaczął tracić przytomność.-Na litość Boską, Antonio, uspokój się.
Ale on ją zignorował.
-Antonio!!!
Nagle wszystko wydarzyło się w tym samym czasie. Izabela podbiegła i złapała Marię w pasie, ta zdążyła tylko jęknąć, gdy jej brat stępił miecz o kręgi szyjne jego ofiary. Bezgłowy trup padł na bruk i na dziedzińcu zapadła cisza, która utrzymywała się przez najbliższe kilka sekund.
-NIEEEEE!!!-rozległo się i Maria chyba nawet nie zdawała sobie sprawy, że to ona krzyczy.
Niespodziewanie pojawił się obok nich Alec, który rozbroił pijanego Antonia w obawie, że ten zabije kogoś jeszcze. Maria padła na kolana i znów zaczęła otwarcie płakać. Izabela wymieniła szybkie, ale znaczące spojrzenia i podeszła do oniemiałego Antonia. Głaszcząc po głowie jak przerażonego dzieciaka, pomogła mu wstać i odprowadziła go w stronę schodów. To nie był pierwszy raz, kiedy Alec widział płacz i żal kobiety, mimo to nie potrafił się otrząsnąć z szoku, nie mniej jednak starał się uspokoić załamaną księżniczkę. Widok i zapach krwi spowodował w nim uczucia, których wcześniej nigdy nie odczuwał. Nie podobało mu się to.
Izabela nie byłaby sobą gdyby nie zrobiła czegoś zupełnie innego od tego, co się po niej spodziewano. Antonio leżał oparty o filar, nie bardzo wiedząc co się dzieje, a Izabela, pełna wrodzonej wyrozumiałości i zrozumienia, oblewała go zimną wodą i "klepała po policzkach".
-Antonio, ty skończony idioto. Jak mogłeś tak zaprzepaścić coś nad czym pracowałam... pracowaliśmy przez tyle czasu. Pchły mojego psa są inteligentniejsze od ciebie, a gdybyś wdał się z nimi w dyskurs mogłyby uzyskać nad tobą przewagę. Czy ty naprawdę jesteś aż tak ślepy? Otrzeźwiej w końcu!-Przy ostatnim "klepnęła" go tak mocno, że się przewrócił.-I powiem ci jeszcze jedno, bękarcie diabła, że gdy jeszcze raz poprosisz mnie o pomoc z siostrą w najlepszym wypadku nie usłyszysz odpowiedzi.
Wstała, otrzepała suknię i skierowała się w kierunku Aleca, ale coś przykuło jej uwagę. Arkadiusz. Stał na schodach i przyglądał się efektom zdarzenia, które miało miejsce chwilę temu. Kuzyn jego żony pocieszający jego niedoszłą narzeczoną, której brat został właśnie pobity przez tę właśnie żonę, był czymś z czym Arkadiusz nie miał do tej pory do czynienia. "Nie. Będzie zadawał pytania. Wszystko się wyda" myślała Izabela. "No i będę miał jeszcze kuzynkę na głowie" myślał Alec. Maria przestała płakać, ale ze łzami w oczach odwróciła głowę w stronę przybysza. Arkadiusz oceniwszy sytuację postanowił się wycofać. Nie dlatego, że bał się odpowiedzialności, ale krew zadziałała na niego podobnie jak na Aleca.
To nie była jego wina, że tak zareagował. Po prostu dosyć specyficznie zachowywał się w obliczu krwi. Działała na niego niepokojąco. Wciąż miał przed oczami widok młodego chłopca, którego musiał zabić. Musiał? Sam tego nie wiedział, ale czuł się odpowiedzialny śmierci jego i tysiąca innych osób.
Gdzie jest Fleur? Jego przyjaciółka ze studiów. Gdzie ona jest? Wiedziałaby co zrobić w takiej sytuacji. Zawsze wiedziała. Zawsze umiała doradzić. Mistrzyni ludzkiej psychiki tak dobra, że przez pięć lat studiów nikt nie zauważył, że nie jest mężczyzną. Nikt z wyjątkiem Arkadiusza. No gdzie? Doskonale się uzupełniali. Fleur była żywa i wesoła pomimo swojej trudnej przeszłości, Arkadiusz poważny i zmęczony życiem, chociaż nie miał ku temu powodu. Znali się jak łyse konie, ale nigdy między nimi nie było nic więcej. Teraz, gdy znalazł się w tej trudnej sytuacji potrzebował jej. Był wściekły, bo wiedział, że nigdy jej już nie zobaczy. A szkoda. Chciał jej tyle powiedzieć, tyle przekazać. Ona zawsze umiała go rozweselić. Była tak delikatna, że Arkadiusz często się zastanawiał jak to możliwe, że tylko on to zauważył. Jego najlepsza przyjaciółka nie miała pojęcia, że się ożenił, że ma syna. Bał się tego jakby zareagowała na tą wieść, ale mimo to chciał jej o tym powiedzieć. Był pewien, że zaprzyjaźniły by się z Izabelą, chociaż był tego pewien również w związku z Danielle. Mógłby po nią pojechać, odnaleźć ją, ale to by się wiązało z wyjechaniem do Paryża i zostawieniem w Volterze Izabeli, a przecież ona go teraz potrzebuje. Nie tylko ona. Przecież teraz jest jeszcze Marek, więc nie może pozwolić sobie na opuszczenie ich. Nie, oni są ważniejsi niż jego prywatne problemy. Chociaż?
To był początek końca.
Dedykowane Bartkowi ;) bo mnie poganiał i wierzył, że w końcu mi się uda.
O.O
OdpowiedzUsuńNie ogarniam, ale wciąga...
Świetne! Ja w zamian wszystko ogarniam^^ świetna gra emocjami. Dziękujemy Bartku za poganianie naszej pisarki :) dzięki temu powstał cudowny rozdział! Weny życzę Avciu ;)
OdpowiedzUsuńDzięki, zawsze miło przeczytać życzenia weny, i nawzajem, chociaż tobie zdaje się nie potrzebne :D
UsuńŻarty się Ciebie trzymają The Avciu :D moje opowiadanie jest tak zaniedbane, że aż wstyd pisać. Muszę wreszcie znaleźć trochę czasu by napisać dalszą część ;) , a za życzenia dziękuje :P
UsuńZa***isty spam, koleżanki Sesil M...
OdpowiedzUsuń