niedziela, 21 kwietnia 2013

Siostry

   Ten ranek był chłodny i ponury. Izabela siedziała i jadła w milczeniu, a Arkadiusz przypatrywał jej się z drugiego końca stołu. Zupełnie nie przypominała tej Izabeli, która widział kilka godzin wcześniej. Tamta była zmęczona. Kobieta, która siedziała teraz przed nim niczym jej nie przypominała. Była wyspana i uśmiechnięta. Kiedy skończyła, oboje wyszli do ogrodu, gdzie goście zaczęli już przygotowywać się do drogi. Zgodnie ze zwyczajem, należało się z nimi pożegnać. Normalnie nie wyjeżdżali by w takim pośpiechu bo wesele powinno trwać co najmniej kilka dni, ale żaden z króli by nie wytrzymał późniejszych dni, kiedy to ludność przychodziłaby z prośbami o ratunek, gdyż zbliżały się wylewy rzek.

   To była najdziwniejsza wiosna w dotychczasowym życiu Izabeli. Nie dość, że zmieniła całkowicie miejsce zamieszkania, została żoną i królową państwa, ale także zaczęła wierzyć. Był to jeden z warunków wzięcia przez nich ślubu. Izabela ma zostać chrześcijanką. Co prawda nie podobała jej się ta wizja, ale czego się nie robi z miłości? Bardziej podobała się jej jednak religia żydowska, ale nikt o tym nie musiał wiedzieć. Spokojnie przyjmowała to, że z dnia na dzień stała się kimś zupełnie innym. Najbardziej jednak bolało ją to, że od tej pory muszą udawać z Danielle, że ona jej nienawidzi, aby nikt nie dowiedział się o tym co łączyło je przed ślubem.

***

-Jak się czujesz?
-Co?-Victoria podskoczyła słysząc głosy siostry.
-Pytam jak się czujesz.-powiedziała rozbawiona Izabela.-Wczoraj wydawałaś się być zmęczona. Widziałam, że Morten cię odprowadził. Jest taki miły.
-Yyy... Tak. Odprowadził mnie.... Miły... Dobrze się czuję.-odpowiedziała Victoria jąkając się.
   Izabela przyjrzała jej się uważnie.
-Nie wyglądasz tak. Dobrze spałaś?
   "W zasadzie w ogóle nie spałam"-pomyślała Victoria.
-Tak. Jak dziecko. Komnata przeznaczona dla mnie była rewelacyjna.
-Cieszę się.-uśmiechnęła się Izabela.-Volturi umieją zadbać o takie szczegóły.
   Victoria zastanawiała się, czy zachowanie Izabeli spowodowane jest wydarzeniami z poprzedniej nocy w komnacie Mortena, czy też jej siostra o niczym nie wie i to jak się zachowuje nie ma z tym nic wspólnego.
-No nic.-powiedziała spokojnie próbując zmienić temat.-Chyba będę się już zbierać.
-O nie! Nie teraz. Nie gdy wszyscy goście wyjeżdżają.
-Muszę. Jeśli teraz nie wyjadę to już nigdy.-uśmiechnęła się smutno.

   Nigdy się nie lubiły. Prowadziły wojny o wszystko. Izabela była ewidentnie faworyzowana przez matkę i dlatego Victoria nienawidziła domu i rodziny. Cieszyła się, gdy wyjechała. Wyjazd z Izabelą do Szkocji był ratunkiem dla niej od ciągłych "Dobrych Rad" matki. Izabela nigdy nie miała nic za złe siostrze. Ona również nienawidziła matki. W kłótniach z siostrą potrafiła pokazać swoje emocje jednocześnie nie pozwalając Victorii pokazać swoich. Pod tym względem była niebezpieczna, dlatego właśnie z biegiem czasu przestały się kłócić bo zawsze, prędzej czy później, dochodziło między nimi do walki na ostre przedmioty. Zarówno Izabela jak i Victoria zajmowały się ich młodszą siostrą. Nic wiec dziwnego, że Charlotta pomagała zawsze tej, która akurat była w pobliżu. Uwielbiała ich walki. Zawsze wtedy siadała z boku i obserwowała ich zachowania. Zawsze brała stronę zwycięzcy. Teraz obie siostry chciały być jak najdalej od drugiej, jednocześnie nie tracąc jej za bardzo. Zwykła uprzejmość kazała im wypowiadać słowa, jednak doświadczenie nakazywało jak najszybciej stracić drugą z oczu.

-Dobrze.-powiedziała Izabela ściskając siostrę.-Skoro taka jest twoja wola. Ale obiecaj mi jedno.
-Hmm?-Victoria wsiadła na konia.
-Wrócisz tu jeszcze kiedyś.
   Victorii przed oczami mignęła uśmiechnięta twarz Mortena, a pod powiekami pojawiły się łzy. Pomyślała, ze przecież się z nim nie pożegnała. I wcale nie chce to robić.
-Oczywiście.-skłamała siostrze, cmoknęła ją w policzek i ruszyła. Przejeżdżając przez bramę spojrzała raz jeszcze w stronę rodziny królewskiej do której właśnie doszła Izabela. Przytulając się do męża żegnała gości. Victoria nie pozwalając na to, żeby jej emocje zwyciężyły nad jej zdrowym rozsądkiem nałożyła kaptur i wyjechała z miasta.

***

-Nie patrz tak na niego.-On powiedział do Danielle.
-Ty tak patrzyłeś na nią.-Ona powiedziała od Mortena.
-Może, ale ja to co innego.
-Czyżby?-Danielle przyjrzała się uważnie bratu-Czyżby stało się coś o czym bym nie wiedziała?-podeszła bliżej.-Są rzeczy, o których nie wiesz, ze wiem.-zniżyła głos do szeptu.
-Hipokryzja aż bije od ciebie, Siostro.-Morten odsunął się od niej, nie dając po sobie poznać, że wie o czym ona mówi.-Odrzucasz wszelkie zaloty, nawet od Antonia, który dałby ci więcej niż byś chciała i zasługiwała, a ty tak po prostu pożerasz wzrokiem tego młodego wieśniaka.
   Izabela udała, że tego nie słyszała.
-Ha! I ty nazywasz mnie hipokrytką? A kim ona jest? Na pewno nie jedną z dam, które tak lubisz pieprzyć. I kto tu jest hipokrytą?
-Danielle.-Król-emeryt zwrócił się do córki.-Damie taki język nie przystoi.
-Pieprzyć to!-Danielle zeszła ze schodów i udała się w stronę stajni, gdzie Alec szykował się do drogi.
   Izabela starała się ukryć uśmiech, który pojawił się na jej twarzy. "Siostry"-pomyśleli oboje, ona i Morten.

2 komentarze:

  1. Tia, mam siostrę i zgadzam się z Izą i Mortenem.
    "Siostry"...
    xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam brata. Poczułam się jakbym to była na jego miejscu. :)

      TheAvcia

      Usuń