-Gdzieś ty była?-zapytał Arkadiusz, kiedy skończyła się przechadzać i poszła do stajni.-Szukam cię wszędzie od rana.
-Przepraszam.-uśmiechnęła się.-Poszłam się przejść. Musiałam stracić poczucie czasu.
-Dobrze już.-odwzajemnił uśmiech.-Jako, że odpowiadam za ciebie i twoją edukację, powinienem wziąć cię w jedno miejsce.
Izabela spojrzała na niego podejrzanie, ale nic nie powiedziała. Pozwoliła się chwycić za rękę i poprowadzić w stronę zamku. Weszli wejściem dla służby i przeszli małym korytarzykiem do ogromnego pomieszczenia pełnego niesamowitych zapachów.
-Witaj w kuchni.-powiedział.
Kuchnia nie była jednym pomieszczeniem. Składała się z wielu mniejszych: zielarni, pomieszczenia do zabijania zwierząt, pomieszczenia do zdejmowania skór, pomieszczenia do patroszenia, głównego pomieszczenia do przygotowywania posiłków i pomieszczenia do mycia naczyń. Kobieta nie wiedziała gdzie podziać oczy. Wszędzie kręcili się ludzie. Nikt nie zauważył ich obecności.
-Chodź.-poprosił i zaprowadził ją do małego stolika pod ścianą.-Maestro? Co dzisiaj jecie?
Izabela patrzyła na niego zaciekawiona. Książę wszedł do kuchni jak gdyby nigdy nic i nikt tego nie zauważył? Podszedł do nich z pewnością główny kucharz.
-Witam Jaśnie Panie, dzisiaj mamy niestety śledzie.
-Fantastycznie. Izabelo, masz ochotę?
Izabela i Arkadiusz siedzieli w kuchni i jedli jedzenie dla służby podane w drewnianych misach. Książę najwyraźniej świetnie się bawił rozmawiając z poddanymi, gdy Irlandka była zaskoczona ich relacjami.
-Często tu bywasz?-zapytała, gdy kucharz odszedł dalej gotować.
Arkadiusz nachylił się nad stołem i wziął ją za rękę. Ściszył głos do szeptu.
-Kiedy byłem mały, nie lubiłem siedzieć w zamku i wysłuchiwać różnych ludzi, którzy opowiadali mi o tym, jak będzie wyglądać moja przyszłość. Czasami im uciekałem i przychodziłem w różne dziwne miejsca. I to właśnie będziemy robić w najbliższym czasie. Pierwsze z nich: Kuchnia. Przychodziłem tutaj odkąd skończyłem 5 lat. Zawsze siadałem tutaj przy tym stoliku i jadłem razem ze służbą. Nikt o niczym nie powiedział mojemu ojcu, więc myślę, że mnie polubili. -uśmiechnął się do siebie.
-No dobrze,-powiedziała Izabela.-ale co to ma wspólnego ze mną?
-Nie wiem.,-odparł.-ale chcę, żebyś wiedziała jak najwięcej o człowieku za którego wychodzisz za mąż.
Następnego dnia (po wyjściu od Danielle) Izabela poszła do ogrodu gdzie miała spotkać się z Arkadiuszem.
-Gdzie dzisiaj?-zapytała podchodząc do wychodzącego z stajni Księcia.
-Zabrałbym cię dzisiaj do kobiety, która chwilowo nie odstępuje Paddy'ego na krok. Lubię ją nazywać nonna, ale ludzie nazywają ją erborista.
-Babka zielarka?-zapytała.-To ona musi mieszkać w tej starej chacie na końcu ogrodu. Czasem widzę tam światło i zastanawiam się kto może tam być. Teraz już wiem.-uśmiechnęła się.
Przeszli przez ogród i znaleźli się przed drzwiami do domu starej kobiety. Arkadiusz zapukał do nich, ale nikt nie odpowiedział. Po chwili drzwi otworzyły się.
-Wiedziałam, że w końcu przyjedziesz.
-Chodź.-poprosił i zaprowadził ją do małego stolika pod ścianą.-Maestro? Co dzisiaj jecie?
Izabela patrzyła na niego zaciekawiona. Książę wszedł do kuchni jak gdyby nigdy nic i nikt tego nie zauważył? Podszedł do nich z pewnością główny kucharz.
-Witam Jaśnie Panie, dzisiaj mamy niestety śledzie.
-Fantastycznie. Izabelo, masz ochotę?
Izabela i Arkadiusz siedzieli w kuchni i jedli jedzenie dla służby podane w drewnianych misach. Książę najwyraźniej świetnie się bawił rozmawiając z poddanymi, gdy Irlandka była zaskoczona ich relacjami.
-Często tu bywasz?-zapytała, gdy kucharz odszedł dalej gotować.
Arkadiusz nachylił się nad stołem i wziął ją za rękę. Ściszył głos do szeptu.
-Kiedy byłem mały, nie lubiłem siedzieć w zamku i wysłuchiwać różnych ludzi, którzy opowiadali mi o tym, jak będzie wyglądać moja przyszłość. Czasami im uciekałem i przychodziłem w różne dziwne miejsca. I to właśnie będziemy robić w najbliższym czasie. Pierwsze z nich: Kuchnia. Przychodziłem tutaj odkąd skończyłem 5 lat. Zawsze siadałem tutaj przy tym stoliku i jadłem razem ze służbą. Nikt o niczym nie powiedział mojemu ojcu, więc myślę, że mnie polubili. -uśmiechnął się do siebie.
-No dobrze,-powiedziała Izabela.-ale co to ma wspólnego ze mną?
-Nie wiem.,-odparł.-ale chcę, żebyś wiedziała jak najwięcej o człowieku za którego wychodzisz za mąż.
***
Następnego dnia (po wyjściu od Danielle) Izabela poszła do ogrodu gdzie miała spotkać się z Arkadiuszem.
-Gdzie dzisiaj?-zapytała podchodząc do wychodzącego z stajni Księcia.
-Zabrałbym cię dzisiaj do kobiety, która chwilowo nie odstępuje Paddy'ego na krok. Lubię ją nazywać nonna, ale ludzie nazywają ją erborista.
-Babka zielarka?-zapytała.-To ona musi mieszkać w tej starej chacie na końcu ogrodu. Czasem widzę tam światło i zastanawiam się kto może tam być. Teraz już wiem.-uśmiechnęła się.
Przeszli przez ogród i znaleźli się przed drzwiami do domu starej kobiety. Arkadiusz zapukał do nich, ale nikt nie odpowiedział. Po chwili drzwi otworzyły się.
-Wiedziałam, że w końcu przyjedziesz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz