środa, 24 kwietnia 2013

Znowu...?

   Danielle weszła do stajni. Zastała tam Aleca siodłającego konia.
-Ach. Więc to jest ten słynny Courteous, o którym tak wiele słyszałam.-Kobieta podeszła do konia i pogłaskała go za uchem, na co przyjaźnie zarżał. Uśmiechnęła się do niego.
-Tak. To on.-Alec przerwał czynność i oparł się o zwierzę w celu bliższemu przyglądnięciu się księżniczce. Wcześniej nie zauważył jaka jest piękna. Mimo to, nie interesowała go. Nie była blondynką.- Chciałabyś może go dosiąść?
   Danielle spojrzała na niego zaskoczona. Nigdy wcześniej nikt jej czegoś takiego nie zaproponował.
-Zawsze myślałam, że tego księżniczce nie wypada.
-Oboje dobrze wiemy,-zbliżył się do niej na odległość paru centymetrów i zakręcił jej włosy na palcu-że nie jesteś typem kobiety, która nie zrobi tego, co się jej zakaże.
-Tak?-popatrzyła na niego spode łba.-Więc jakim typem kobiety jestem?
-Takim, który nie przyjął by tego do siebie.-powiedział, pociągnął za włosy i pocałował.  

***

-Izabela, Izabela!-Luca biegł ku wchodzącej do stajni kobiecie.-Och. Przepraszam. Najjaśniejsza Pani.-poprawił się.
-Przestań.-Izabela uderzyła go w bok, śmiejąc się od ucha do ucha.-Co się stało?
-A nic!-odwzajemnił uśmiech.-Chciałem cię tylko prosić o pomoc ze względu na dawne czasy.
-Dawne czasy? Te dawne czasy były jeszcze wczoraj.-Nie kryła rozbawienia.-O co chodzi?
-Widzisz... Ja....-Przyciągnął kobietę, którą trzymał za rękę.-Ja chciałbym się ożenić.
-To gratuluję!-Izabela rozpoznała w kobiecie tą blondynkę ze Sieny, która wręczała im kwiaty po wygranym wyścigu.-Jakiż to problem?
-Może mogłabyś nacisnąć na męża, żeby ten ubłagał króla, żeby Klara- tu przytulił policzek do włosów kobiety- mogła zostać moją żoną i zamieszkać tutaj. Ze mną.
-Och, Luca.-Izabela pogłaskała go po policzku.-Myślę, ze jeżeli byś chciał, to mógłbyś sam pójść do Arkadiusza i go o to poprosić. Znasz go. Na pewno ci nie odmówi.
-No wiem...-uśmiechnął się do niej.-Ale mimo wszystko... Wstawiłabyś się za mną?
-Oczywiście. I miło cię poznać Klaro.-spojrzała na kobietę, a ta odwzajemniła uśmiech.

***

   Izabela podeszła do męża, który rozmawiał z królem Sieny.
-Przepraszam cię.-zwróciła się do męża-Czy mogłabym zająć ci minutkę?
-Jest taka urocza, że grzechem byłoby odmówić.-powiedział król do Arkadiusza.
-Dobrze.-zgodził się.-ale naprawdę szybko.
   Odeszli kilka metrów, wystarczająco daleko, żeby nikt ich nie słyszał i widział.
-Czy coś się stało?-zapytał, przyglądając się jej twarzy jakby szukał oznak choroby.
-Nie, nie. Tylko, widzisz.... Luca chce się ożenić.
-To świetnie, ale nadal nie widzę powodu dla którego miałbym odchodzić od rozmowy.
-Już mówię w czym rzecz. Zaraz tam wrócisz. Twój jeździec prosiłby cię, żebyś poprosił króla o pozwolenie na ślub z tą blondynką-Klarą.
-Mniej niż dzień jestem królem, a on już ze mną nie rozmawia.-udał rozżalenie.
-To nie tak.-stanęła na palcach i pocałowała go w nos.-On po prostu wie do kogo się zwrócić, żeby sprawa była załatwiona.

***

   Stała w swojej komnacie. Teraz naprawdę czuła, że jest jej. Spojrzała do lustra, które stało po przeciwnej stronie pokoju. Nie wyglądała inaczej jednak tak się czuła. Była kimś innym. Sprawowała inną funkcję.
   Ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę?
   Do pomieszczenia wszedł wysoki ciemno-włosy mężczyzna.
-Wszędzie cię szukałem. Chciałem z tobą porozmawiać.-powiedział Arkadiusz-Nadal chcę.-dodał z uśmiechem.
-Słucham?-Izabela zamknęła drzwi i wskazała łóżko, żeby na nim usiadł.
   Arkadiusz spełnił jej sugestię, a ona usiadła obok niego.
-Mam parę spraw. Pierwsza. Alec postanowił zostać w Volterze jeszcze jeden dzień.
-To świetnie.-ucieszyła się Izabela.
-Tak. Też się cieszę.-Arkadiusz podzielił jej optymizm- Druga. Ślub Klary i Luci odbędzie się za tydzień.
-Fantastycznie!-Krzyknęła z radości.
-Tak.I... Trzecia.-Jego entuzjazm przygasł.-Od tej pory jesteśmy małżeństwem.
-Jesteśmy małżeństwem już od 24 godzin.-zauważyła Izabela i spojrzała na niego z troską.-Czy coś się stało?
-Nie, skąd? Widzisz, nie chcę, żebyś czuła się dziwnie lub nieprzyjemnie, kiedy będziesz grać rolę do której cię zmusiłem.
-Ależ ty mnie do niczego nie musiałeś zmuszać.-Izabela zdała sobie sprawę jak to zabrzmiało, więc dodała-Przecież oboje zrobiliśmy to dla dobra Paddy'ego. A teraz, kiedy czuje się lepiej, możemy...
-On nie czuje się jeszcze dobrze.-przerwał jej-Nie chcę, żeby było dla ciebie kłopotem to co się dzieje dookoła.
-Zapewniam cię, że gdyby byłby to dla mnie kłopot to ty pierwszy byś o tym wiedział.-pocałowała go w policzek.
-Cieszę się.-odpowiedział.-Od tej pory możesz robić co ci się żywnie podoba. Możesz pracować w stajni, zabawiać się z damami dworu, chodzić na targ, przysłuchiwać się dyskusjom politycznym a nawet uprawiać ogródek. Chcę, żebyś czuła się wolna. nie chcę cię ograniczać. Ma być ci tu dobrze, przynajmniej dopóki...
-Czuję się świetnie.-zapewniła go uśmiechając się szeroko.-Dziękuję za wszystko co dla nas robisz. Jestem zachwycona tym wszystkim. Naprawdę dziękuję.
-Nie ma za co.-zawahał się i z krzywym uśmiechem na ustach pocałował ją w czoło.-Nie ma za co.-powtórzył zamykając drzwi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz