Pewnego lipcowego popołudnia, gdy w powietrzu pulsował letni żar, została poproszona o audiencję. Izabela weszła do wielkiej sali, w której zazwyczaj przyjmował gości Arkadiusz, i usiadła czekając na gościa. Drzwi otworzyły się i do pomieszczenia weszła Margot Winters we własnej osobie.
-Witam, Pani Winters.-powitała ją Izabela, zdecydowana grać rolę uprzejmej gospodyni.-Proszę wejść. Arkadiusz jest w stajni, ale z przyjemnością po niego poślę.
-To nie jest konieczne, Izabelo.-Margot przeszła na podwyższenie i usiadła na ławie, przeznaczonej dla doradców króla, w ogóle nie przejmując się faktem, że królowa wciąż stoi.-Przyszłam uciąć sobie pogawędkę z tobą.-Spojrzała na służbę, żeby ta wyszła. Izabela skinęła głową i po chwili zostały same.
-Przejdę od razu do rzeczy.-zaplotła palce we władczym geście.-Zapewne wiesz, że Arkadiusz i ja mieliśmy się pobrać zanim, jakiś czas temu, się posprzeczaliśmy.
-Doprawdy?-spytała Izabela uprzejmie, z wyraźnym brakiem zainteresowania.
-Tak. Wszyscy o tym wiedzieli.-oświadczyła.-Pomyślałam, że dam mu nauczkę. Wyjadę na jakiś czas, aby mógł przemyśleć parę spraw. To wyjątkowo uparty mężczyzna.-Posłała Izabeli lekki, znaczący uśmiech.-Gdy usłyszałam, że się ożenił z jakąś pomocnicą ze stajni,-tu wzdrygnęła się.-musiałam wrócić, aby zaprowadzić porządek.
-A czy pomocnik stajenny może zapytać, jak zamierza pani to zrobić?
-Kiedy ta mała przygoda dobiegnie końca, Arkadiusz i ja zrobimy jak planowaliśmy.
-Rozumiem, że mówiąc "przygoda", ma pani na myśli moje małżeństwo?-Izabela złowieszczo zniżyła głos.
-Cóż naturalnie. Spójrz tylko na siebie. To oczywiste, że Arkadiusz ożenił się z tobą tylko po to, żeby ściągnąć mnie z powrotem. Chyba nie robisz sobie nadziei. Nie zostałaś odpowiednio wychowana, żeby żyć w naszym środowisku.
Izabela z godnością wyprostowała plecy.
-Coś pani powiem, pani Winters. Może nie urodziłam się na dworze i nie mam takiego stylu jak pani, ale mam coś czego może mi pani zazdrościć-obrączkę Arkadiusza.
W tym momencie weszła służba, przywołana podniesionym głosem królowej. Izabela wstała i oznajmiła:
-Pani Winters właśnie wychodzi. Bądźcie tak uprzejmi i odprowadźcie ją do bram.
-Baw się w królową póki możesz.-Podniosła się i spokojnie przeszła do drzwi.-Wylądujesz w stajni szybciej niż myślisz.
Drzwi zamknęły się. Do Izabeli podeszła jedna z dam dworu, żeby pomóc jej się uspokoić.
-Jak ona śmiała przyjść tu i mówić takie rzeczy!?-była oburzona.
-Nie będziemy na nią zwracać uwagi. A wiadomość o tej wizycie zatrzymamy tylko dla siebie.
-Jeśli tego sobie Najjaśniejsza Pani życzy.-zgodziła się kobieta.
-Tak.-odparła Izabela, wpatrzona w przestrzeń.-Tego właśnie sobie życzę.
Służba, znów opuściła salę, ą Izabela podeszła do okna. Usiadła na kamiennym parapecie.
"Oni wiedzą."-pomyślała-"Wszyscy już wiedzą kim jestem.".
***
Jednak nerwy Izabeli zaczęły odmawiać posłuszeństwa, co przejawiało się aż nadto w jej zachowaniu. Atmosfera na dworze stawała się napięta. Arkadiusz powitał tę zmianę z wyrozumiałością, która później przerodziła się w nienaturalną cierpliwość.
Tego wieczoru, kiedy siedział i podziwiał zachód słońca, Izabela przemierzała niespokojnie salę, w którym kilka godzin wcześniej, odbyła nieprzyjemną rozmowę.
-Wezmę Finnegana i pójdę się przejść po ogrodzie.-powiedziała, bo nie mogła już znieść panującej w komnacie ciszy.
-Rób jak ci się podoba.-odparł, obojętnie wzruszając ramionami.
-Rób jak ci się podoba!?-Izabela odwróciła się i napadła na niego, zdając sobie sprawę, że właśnie straciła cierpliwość.-Staje się chora kiedy słyszę, jak to mówisz. Nie zrobię tak, jak mi się podoba. Nie chcę robić tak, jak mi się podoba.
Izabela nie należała do osób, które łatwo wyprowadzić z równowagi, jednak wydarzenia z tamtego dnia zadziałały na nią wyjątkowo.
-Czy zdajesz sobie sprawę, z tego co właśnie powiedziałaś?-Wstał z parapetu, na którym wcześniej siedziała Izabela, i popatrzył na nią uważnie.-To najzabawniejsze stwierdzenie jakie kiedykolwiek słyszałem.
-To wcale nie jest zabawne. To beznadziejnie proste. Gdybyś tylko potrafił to zrozumieć.
-Co w ciebie wstąpiło?
-Nic.-odparła krótko.-Nic mi nie jest.
-W takim razie przestań zachowywać się jak sekutnica. Męczy mnie znoszenie twoich humorów.
-Sekutnica, tak?
-Właśnie.-potwierdził doprowadzającym ją do szału spokojem.
-Cóż, jeśli masz dość słuchania mnie, w takim razie zejdę ci z drogi.
Wypadła z sali i wbiegła do ogrodu.
***
Następnego dnia rano obudziła się zła jeszcze przed wschodem słońca. Nie była osobą, która szybko zapomina złość. Wręcz przeciwnie, była bardzo pamiętliwa. Wiedziała, ze wina leży po jej stronie i że powinna się przyznać. Wiedziała, że to zrobi, ale póki co musi się trochę poobrażać.
Nie chciała go jeszcze przepraszać. Chciała odpokutować. Ubrała na siebie ubranie robocze i zbiegła zjeść niewielkie śniadanie. Służba zaskoczona obecnością królowej o tak wczesnej porze, powiedziała jej (zgodnie z prawdą), że Arkadiusz wstał wcześniej i wyjechał gdzieś. Usiadła za stołem, nękana wyrzutami sumienia, bowiem bała się, że Arkadiusz za bardzo się przejął jej wczorajszym zachowaniem.
Pracowała ciężko w stajni od samego rana, postanowiwszy nałożyć sama na siebie karę za swoje winy. Wczesnym popołudniem, po kilku godzinach pracy bez wytchnienia, fizyczne zmęczenie zaczęło pokonywać dręczące ją przygnębienie.
-Izy!-odezwał się Arkadiusz, który nagle pojawił się w drzwiach siodlarni.-Chodź, chcę ci coś pokazać.-Z tymi słowami wyszedł.
Pobiegła za nim. Zrównawszy się z nim, chwyciła go za ramię, żeby zwolnił kroku.
-Przepraszam. Przepraszam za to, że naskoczyłam na ciebie wczoraj wieczorem. Wiem, że nie miałam powodu. Wiem, ze jestem złośliwa i są ze mną same kłopoty, ale jeśli... Dlaczego się tak uśmiechasz?
Teraz Arkadiusz śmiał się otwarcie.
-Przepraszasz równie żarliwie, jak się złościsz. To fascynujące. Zapomnij o tym nieporozumieniu, kruszyno.-Zburzył jej włosy i przytulił ją.-Każdemu zdarza się zły dzień. Zobacz.-powiedział i wskazał na coś ręką.
Na widok lśniącej kasztanki, dumnie tańczącej po padoku, Izabela wydała okrzyk zachwytu. Podeszła bliżej, stanęła na pierwszym szczeblu ogrodzenia i przyglądała się mocniej kształtnej sylwetce.
-Och, Arkadiuszu, jaka ona piękna. To najpiękniejszy koń jakiego widziałam!
-Mówisz tak o każdym.
Izabela posłała mu jej najbardziej czarujący uśmiech.
-Tak, i to zawsze prawda.
-Jest twoja.-powiedział Arkadiusz podchodząc do niej.
-Moja?
-Miałem zamiar dać ci ją za dwa miesiące, na twoje urodziny, ale -wzruszył ramionami i odgarnął kosmyk włosów z jej policzka.-pomyślałem, że potrzebujesz czegoś na poprawę nastroju, więc będzie twoja nieco wcześniej.
Pokręciła głową, nadal nie mogąc uwierzyć, że ta piękna klaczka będzie należeć do niej.
-Po tym, jak się wczoraj zachowałam, nie powinieneś dawać mi żadnych prezentów.
-Ta myśl przemknęła mi przez głowę, przyznaję, ale to rozwiązanie uznałem za najlepsze.
-Och, Arkadiusz!-Bez namysłu rzuciła mu się na szyję.-Nikt nigdy nie dał mi tak wspaniałego prezentu. Nie zasługuję na coś takiego. -Oderwała twarz od jego policzka i przycisnęła usta do jego warg. -Arkadiusz?-szepnęła gdy uniósł twarz, ocierając się przy tym policzkiem o jej policzek. Szorstko odsunął ją od siebie.
-Zajmij się teraz swoją klaczą, Izy. Zobaczymy się później.
Patrzyła za nim, jak oddala się dużymi krokami. Kiedy podbiegł do niej Finnegan, kucnęła i ukryła twarz w jego futrze.
-On nic do mnie nie czuje.-powiedziała powstrzymując łzy.
Dedykowane Śliwce ♥
Aż już się zaczynam zastanawiać kiedy Arkadiusz skończy się zachowywać wobec niej jak matoł.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się, że wróciłaś do wątku Margot Winters, świetnie przedstawiona postać. Naprawdę, wprowadza nerwową atmosferę (jak ja na turniejach xD), a dzięki temu się coś dzieje.
Ciekawie :D
Obawiam się, że niestety pojawi się jeszcze tylko raz (za to w jaki sposób :D ). Moim zdaniem Arkadiusz właśnie teraz zachowuje się wobec niej jak matoł.
UsuńDzięki za szczerość :)
TheAvcia
Smutne...
OdpowiedzUsuńNie wiem czy takie smutne. Moim zdaniem to początek czegoś wesołego (ale to może dlatego, że wiem co będzie dalej) :D .
UsuńTheAvcia
Jezuuuu, mam dość jego chamskiego zachowania -.-
OdpowiedzUsuńSerio można się wkurzyć xdd
Oby się nidługo ogarnął, bo mnie coś rozniesie xd
~I