-Paddy!-krzyczała próbując go ocucić. -Pomocy!
Błyskawicznie pojawił się przy niej Arkadiusz. Kazał jednemu z rycerzy pojechać szybciej, żeby wezwać medyka do nieprzytomnego. Izabela trzymała stryja za rękę i błagała los, żeby Paddy wyszedł z tego cało.
Dotarli na miejsce. Petr i inni stajenni zajęli się końmi. Kilku mężczyzn przeniosło Paddy'ego do domu, tuż za nimi biegł medyk. Powstało wielkie zbiegowisko w okół starszego pana, na szczęście nikt nie mógł do niego podejść, nawet Izabela, nawet Arkadiusz.
-Co z nim?-zapytali chórem gdy medyk wyszedł stamtąd.
-Jest przytomny.-odpowiedział, specjalnie nie zamykając drzwi.-Chciałby zobaczyć Jaśnie Pana i ciebie, bardzo się martwi o bratanicę.
Oboje weszli do środka. Zobaczyli starszego pana leżącego w łóżku. Uśmiechnął się do nich. Książę podszedł do niego.
-Arkadiuszu, proszę zajmij się nią. Ona nie może zostać znowu sama.
Młodszy z mężczyzn popatrzył na starszego i przestraszył się jego stanem.
-Nie przejmuj się.-powiedział spokojnie, a Izabela uklękła obok stryja i wzięła go za rękę.-Zamierzam się z nią ożenić.
Serce Izabeli zaczęło bić szybciej. Co on właśnie powiedział?
-Tylko przekonam ojca, żeby pozowlił na to. Nie będziesz musiał się martwić.
-Arkadiuszu, nie chcę żebyś zrobił coś na co nie masz ochoty.
Nawet nie masz pojęcia jak bardzo chcę.
-Ależ, Paddy. Chcę żebyś wiedział, że nic jej nie będzie.
Izabela gładziła go po dłoni. -Błagam nie rób problemów.-myślała.-Wszystko będzie dobrze, jeśli tylko nie będziesz sprawiał więcej problemów niż już mamy.
Chory badał ich wzrokiem. W końcu powiedział.
-Dobrze, jeżeli ma być z tobą szczęśliwa.
Do pomieszczenia wszedł medyk i poprosił młodych o wyjście. Izabela pocałowała Paddy'ego w czoło i opuściła pokój wpatrując się w bardzo umięśnione plecy Arkadiusza. Wziął ją za rękę i poprowadził do izby w której ona mieszkała. Zamknął za nią drzwi. Rzuciła się na niego.
-Jak mogłeś go tak okłamać!? Jak mogłeś mu powiedzieć, że się ze mną ożenisz!? Czy ty nie masz serca!? Jak mogłeś zrobić mu taką krzywdę!?
-Uspokój się.-powiedział spokojnie.-Powiedziałem mu tylko co chciał usłyszeć.
-W takim razie Wasza Królewska Mość będzie świetnym królem mówiąc wszystkim to co chcą usłyszeć.-powiedziała z sarkazmem.
-Izabelo, proszę, uspokój się.-Próbował ukryć rozbawienie.-Ty i ja staniemy na ślubnym kobiercu czy tego chcesz czy nie. Zrobisz to, ponieważ tak martwisz się o zdrowie stryja. Błagam cię, nie komplikuj tego.
-Dobrze. I co dalej?-mówiła zła za to, że nawet nie zapytał jej o zdanie w tej kwestii.-Co zamierzasz dalej zrobić?
-Jeżeli bardzo będzie ci to przeszkadzało jestem skłonny pozwolić wyjechać tobie i Paddy'emu. Dam wam pieniądze, a ludziom powiem, że uciekłaś bo jestem tyranem i nie podobało ci się to.
-Niewiele się pomylisz.
-Izabelo, proszę. Jeśli nie zrobisz tego dla mnie to zrób to dla niego. Ulżyj mu.
Na te słowa Izabela prawie się rozpłakała.-Czy on nie wie jak bardzo leży jej na sercu życie stryja?-myślała. Arkadiusz chyba dostrzegł swój błąd, bo podszedł do niej, przytulił i usiadł z nią na łóżku.
Był to pierwszy raz od wielu lat kiedy Izabela płakała.
Po chwili uspokoiła się. Wytarła mokre od łez policzki i popatrzyła mu w oczy.
-Dobrze, zrobię to dla niego. Wyjdę za ciebie za mąż.
-Postaram się, żeby było to dla ciebie jak najmniej uciążliwe.-pocałował ją w czoło, po czym wyszedł i udał się w stronę zamku.
***
-Synu, to zwykła wieśniaczka!-król krzyczał- Czemu ona? Czemu nie Maria? Czy jej czegoś brakuje?
-Ojcze.-Arkadiusz z trudem zachowywał spokój.-Robię to ze względu na Paddy'ego. A Maria jest zbyt kobieca.
-Zbyt kobieca. ZBYT KOBIECA!? Arkadiusz, może ty gejem jesteś? Może zamiast z tą wieśniaczką to powinieneś się żenić z tym twoim jeźdźcem... Jak mu tam? Luca?
-Ojcze, Maria jest zamknięta w sobie. Ciągle tylko siedzi w zamku, nic ja nie interesuje. A Izabela chce zdobywać świat, zna co najmniej 4 języki i ma fantastyczne relacje z innymi. I CHODZI W SPODNIACH.
-Tobie chyba nie chodzi o Padricka Lestrange.
-Kocham ją.
-Nie interesuje mnie to. Król nie może tracić panowanie nad sobą tylko dlatego, że jakaś dziewka zawróciła mu w głowie.
-Czy to właśnie usłyszałeś gdy postanowiłeś poślubić matkę!?-Arkadiusz stracił cierpliwość.-Czy chciałeś widywać ją codziennie z innym mężczyzną? Czy pozwoliłbyś na to? Zrozum mnie, Ojcze.
-Nie, Synu. Nie zgadzam się, żeby jakaś przybłęda była królową.
-Ojcze! Chcesz, żebym był królem, więc (tu wstaw dowolne przekleństwo) pozwól mi to zrobić! Mam podejmować decyzje, które mają być znaczące dla całego królestwa, to pozwól mi decydować odnośnie mojej osoby. Nie obchodzi mnie to czy zezwolisz na ślub, czy nie. Jak nie tu to gdzie indziej ją poślubię, a wtedy będziesz musiał wyznaczyć Mortena na następce tronu.-Arkadiusz wiedział, że ten blef mu się może nie udać. Izabela w życiu by się nie zgodziła na wyjazd.
-Dobrze.-powiedział powoli król.-Skoro mówisz, że twoją wolą jest poślubienie jej to kim jestem, żeby ci zabronić, Najjaśniejszy Panie.
***
Król senior nie był zachwycony pomysłem syna, ale w końcu się na niego zgodził. On też bardzo sobie cenił życie przyjaciela. Termin ślubu został wyznaczony na za 2 tygodnie, żeby rodzina panny młodej zdążyła przyjechać. Przez ten okres Izabela dzieliła swój czas na czuwanie przy chorym stryju, przygotowania do ślubu, naukę z Arkadiuszem etykiety (Król zgodził się na małżeństwo pod warunkiem, że Irlandka nie da po sobie pokazać, że nie jest wysoko urodzona) i denerwowaniu się. Denerwowała się o wszystko. Czy stryj wyzdrowieje? Czy ona sobie poradzi? Czy rodzina przyjedzie? Czy ludzie się dowiedzą? Czy rodzina królewska uzna ją za godną małżonkę? i czy Arkadiusz zaproponował małżeństwo tylko ze względu na stan zdrowia Paddy'ego.
***
-No, bracie-Danielle podeszła do wciąż zdenerwowanego Arkadiusza, który stał w ogrodzie i patrzył na dotychczasowy dom jego przyszłej małżonki-Nie powiem. Pokazałeś klasę. Ojciec, wciąż nie doszedł do siebie po tym jak krzyczeliście na siebie nawzajem.
-I dobrze.-uśmiechnął się pod nosem.
-Będziesz dobrym królem. Trochę zwariowanym, ale dobrym. Na pewno lepszym od Ojca czy Mortena.
-Żenię się.-teraz do niego dotarła ta informacja. To oznaczało, że przejmie władzę.- Masz ostatnią chwilę, żeby namówić mnie do kazirodztwa i widzę, ze ją wykorzystujesz.
-Znasz już moje zdanie na ten temat. Uważam jednak, że ta dziewczyna-wskazała na dom Izabeli.-będzie najszczęśliwszą kobietą na Ziemi.
-Przesadzasz.-uśmiechnął się szeroko.
Do Volterry niezauważenie przyjechał Antonio. Było to dość dziwne zważywszy na to, ze orszak królewski raczej powinien rzucać się w oczy. Król podszedł do rozmawiającego rodzeństwa.
-Gratuluję Arkadiuszu. Cieszę się, że się w końcu zdecydowałeś. Moja siostra przybędzie tu w dniu ślubu, chociaż jest , podobnie jak ja, zaskoczona datą. Dlaczego dopiero za 2 tygodnie?
-Żeby rodzina panny młodej zdążyła z przyjazdem.
Antonio patrzył na przyjaciela jak na kogoś obłąkanego. Danielle ryknęła niepohamowanym śmiechem. Śmiała się długo, gdy obaj mężczyźni ją obserwowali.
-Antonio-zwróciła się do niego-Mój brat nie żeni się z twoją siostrą tylko ze swoją pomocnicą ze stajni.
-Na głowę upadłeś?-Antonio, był święcie przekonany o utracie zmysłów przez przyjaciela.-Dziewczyna ze stajni? Mało ci kobiet? Czy ty w ogóle wiesz jak ma na imię? Czy ona w ogóle ma jakieś imię? Arkadiusz, na litość boską, powiedz, że to jakiś kiepski żart.
-Ależ skąd. Izabela i ja za 2 tygodnie bierzemy ślub i ty i twoja siostra jesteście zaproszeni.
(Mogłabym w tym miejscu jeszcze długo opisywać to jak Antonio dalej przekonuje Arkadiusza do zmiany decyzji, ale po co, skoro to nic nie dało.)
***
Arkadiusz podszedł do Izabeli, która właśnie wyszła z domu.
-Wiesz-zaczął- jeżeli chcesz to od tej pory możesz mieszkać w zamku. Chociaż wiem, że i tak tego nie zrobisz, bo będziesz chciała być blisko stryja. Proponuję więc abyście oboje w nim zamieszkali do czasu, aż stan zdrowia Paddy'ego nie polepszy się na tyle, aby mógł mieszkać sam.
-Dziękuję ci, ale nie chcę, żebyś czuł się do czegoś zobowiązany. Będzie nam dobrze w naszym małym domku.
-Izabelo, przyszła królowa nie może mieszkać w chacie. Jako moja żona będziesz mieszkała w zamku. Lepiej żebyś przyzwyczaiła się do tego już teraz.
-Wiesz... -powiedziała lekko speszona.-Gdybym cię nie znała pomyślałabym, że nie chodzi ci o dobro Paddy'ego.
Jak dobrze, ze mnie jeszcze nie znasz.-pomyślał.