Ściany były kamienne. Elegancko urządzona komnata była oświetlona jasnym światłem wielu świec rozstawionych w różnych miejscach. W końcu jej wzrok powędrował ku klęczącemu przed nią mężczyźnie.
-Jestem w zamku.-powiedziała niezwykle trzeźwo.
Niepokój widoczny na twarzy Arkadiusza przerodził się w pewien ulgi uśmiech.
-Mogłem się domyśleć, że nie powiesz zwyczajowego "Gdzie jestem?".-Usiadł obok niej na łóżku.-Nie znam nikogo innego, kto grzecznie , z całym spokojem zakomunikowałby, że zamierza zemdleć, a potem rzeczywiście to zrobił.
-Przepraszam-uśmiechnęła się słabo.- Nigdy w życiu mi się nic takiego nie przydarzyło.- umilkła. Wciąż widziała przed oczami pijanego Georga. Zamknęła je próbując się uspokoić. Chciała wyjść jak najszybciej.
Kiedy Arkadiusz zauważył, że próbuje wstać, przytrzymał ją stanowczo.
-Jesteś za słaba, żeby teraz iść.-zaczął, ale przerwała mu próbując uwolnić się z jego uścisku.
-Dziękuję, ale nie mogę tu zostać.- powiedziała Izabela i znów chciała się podnieść.
-Izy, proszę. Nie utrzymasz się na nogach.
-Błagam!
Starał się, żeby jego słowa brzmiały kojąco, bezradny wobec jej narastającej histerii. Widywał ją już wściekłą i poruszoną, ale nigdy w rozpaczy. Cała się trzęsła, więc przyciągnął ją do siebie, objął i zaczął kołysać jak pociesza się małe dzieci.
Wtulona w jego mocne ramię poczuła, że spływa na nią spokój. Potarł policzek o jej włosy. Nagle zastanowiła się, co takiego jest w mężczyznach, że tak przyjemnie jest być w ich ramionach. A może chodziło tylko o tego mężczyznę. Westchnęła i pozwoliła sobie na jeszcze jedną krótką chwilę tej rozkoszy.
-Już wszystko w porządku Jaśnie Panie.-Odsunęła się od niego na tyle, na ile pozwalały jego ramiona.- Przepraszam, że się tak zachowałam.
-Nie musisz przepraszać.-Uniósł dłoń i odgarnął do tyłu loki zasłaniające jej twarz.- A poza tym już mówiłaś mi po imieniu. Zostawmy to tak. Podoba mi się sposób w jaki wymawiasz moje imię.
-Czy... czy chcesz mi dać do zrozumienia, że mówię z akcentem?-zapytała z udawaną surowością, aby zmienić nastrój, który stał się nagle niebezpiecznie intymny.
-Nie. To ja mówię z akcentem.
Na jego uśmiech odpowiedziała uśmiechem. Podszedł do niewielkiego mebla po przeciwnej stronie komnaty.
-Myślę, że powinnaś się czegoś napić, zanim odprowadzę cię do domu.- Uniósł amorkę do góry.-Może wina?
-Nie wiem. Pierwsze piłam dopiero na uczcie.
-Proszę.- Arkadiusz podał jej kielich.-To cie powinno uspokoić i powstrzymać przed ponownym wpadaniem w moje ramiona.
Wzięła naczynie i opróżniła je duszkiem, bez mrugnięcia, co Arkadiusz obserwował z uniesionymi brwiami. Popatrzył na pusty kielich, który mu wręczyła i wybuchnął niepohamowanym śmiechem.
-Co cię tak rozśmieszyło?-Przyglądała mu się z ciekawością.
-To, że taka kruszyna jak ty potrafi wychylić pełen kielich wina jakby to była źródlana woda. Na uczcie miałaś wyraźne opory z piciem.
-Cóż... w każdym razie znam swoją miarę, czego nie można powiedzieć o nim.
Nie widziała tego, bo Arkadiusz był do niej odwrócony plecami, ale żałował, tego co się stało.
-Arkadiusz.- zawahała się na jego imieniu. Odwrócił się do niej, już spokojny.-Jestem ci wdzięczna za to co dla mnie zrobiłeś.-podniosła się i podeszła do niego. -Jestem twoją dłużniczką, choć nie wiem czy zdołam ci się za to odpłacić.
Arkadiusz spuścił wzrok na jej ciało. Przez chwilę w ciszy podziwiał je. w końcu się uśmiechnął.
-Może pewnego dnia zgłoszę się po odbiór długu.
***
Izabela zdążyła już posprzątać po śniadaniu. Na szczęście Paddy nie zauważył jej nieobecności w nocy. Kiedy w podartym ubraniu wróciła do domu, smacznie spał, a rano pozdrowił ją zwykłym ciepłym uśmiechem. Odpowiedziała mu równie pogodnie, nakazując sobie zapomnieć o nocnej przygodzie. Usłyszała kroki zbliżające się do kuchni.-Już idę, Stryjku!- zawołała i odwróciła się. Ujrzała Arkadiusza opierającego się o framugę. -Witam.-Przejechała machinalnie dłonią po włosach.
-Jak się czujesz?-Podszedł do niej badając ją wzrokiem.
-W porządku... w porządku-wyjąkała, gardząc sobą. Już wiedziała przegrała wojnę i zakochała się w Arkadiuszu. Zmusiła się do uśmiechu.
On ujął ją pod brodę i wpatrywał się w jej twarz.
-Jesteś pewna?
Skinęła głową, po czym uświadomiwszy sobie, że wstrzymuje oddech, powoli wypuściła powietrze.
-Naprawdę dobrze się czuję.
-Paddy już wyszedł. Powiedziałem mu, że muszę z tobą porozmawiać.-Uwolnił jej podbródek.-Nie musisz dziś pracować.-Izabela już chciała zaprotestować, ale jej nie pozwolił.-Wiem, że zwariujesz w domu nic nie robiąc, ale nie chcę żebyś się przemęczała pracując w... stajni. Izabelo, czuje się odpowiedzialny za to co się wczoraj stało. Za to co przydarza się tobie. Za to co przydarza się ludziom którzy dla mnie pracują.-poprawił się-Odpowiedzialność ponoszę wyłącznie ja.
-Dobrze.-szepnęła, czując jak ogarnia ją pragnienie. ujmował dłońmi jej twarz, jakby była czymś niezwykle kruchym i cennym.
W końcu uśmiechnął się i przejechał kciukiem po jej wargach w delikatnej pieszczocie.
-Czasami, Izy, jesteś zaskakująco posłuszna. Ale jak tylko pomyślę, że zostałaś okiełznana, znów zaczynasz wierzgać.
Izabela cofnęła się.
-Nie jestem klaczą, którą prowadzi się na postronku.
Arkadiusz zburzył jej włosy, a potem wziął ją za rękę i pociągnął ku drzwiom.
-Może z czasem dojdziesz do wniosku, ze wszystko zależy od tego, kto trzyma ten postronek.
***
Stała w stajni i patrzyła na boks w którym kilkanaście godzin wcześniej znalazła pijanego stajennego. Wciąż czuła ból jaki jej zadał, ale wiedziała, że przykre wspomnienia tej nocy zostaną wytarte przez Arkadiusza.Wiedziała, że mogła zabić Georga od razu jak tylko odkryła jego zamiary. Nie chciała mieć go na sumieniu. Nie chciała się tłumaczyć Arkadiuszowi z tego, że zabiła jego człowieka. A później, nie była w stanie uwolnić się od niego. był dla niej za ciężki.
Ktoś położył jej rękę na ramieniu. Odwróciła się.
-Arkadiusz wzywa nas wszystkich na naradę. - Powiedział Luca i zaprowadził ją w kierunku wyjścia.
Arkadiusz stał przed torem treningowym i podziwiał konie należące do niego, które pasły się na trawie. Pozbycie się Georga z terenu zamku nie było trudne. Był wdzięczny Izabeli za to, że nie pozwoliła mu go zabić. Wiedział, że nigdy by sobie tego nie wybaczył. Zastanawiał się jak przekazać służącym jego nieobecność i postanowił, że zrobi to w sposób jak najmniej dotkliwy dla Izabeli. Właśnie podeszli do niego wszyscy jego stajenni, trener i jeździec. On powiedział im, że od tej pory Georg już nie będzie z nimi pracował, a jego obowiązki przejmą Izabela i Petr. Stajenni zgodzili się na to. Jak się okazało Petr również nie przepadał za Georgiem, więc ulżyło mu, że już nigdy więcej nie będzie musiał oglądać jego twarzy. Paddy i Luca podejrzewali, że stało się coś złego. Luca, że Georgowi, Paddy, że Izabeli. Luca zmienił zdanie, gdy tylko zauważył wzrok Arkadiusza, który z wyraźną troską obserwował rudą dziewczynę. Ta absolutnie nie dawała po sobie poznać, że cokolwiek wie o nieobecności stajennego. Nagle Luca poczuł, że Izabela nie jest taka jak mu sie wydawało do tej pory. Już wcześniej ją lubił, ale teraz stwierdził, że jest niesamowita. Arkadiusz ma szczeście, że ktoś taki jak ona pracuje dla niego.-pomyślał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz