piątek, 15 marca 2013

Wieśniaczka znikąd.

   Arkadiusz stał przed stajnią i oporządzał konia. Nieważne jak wiele miał stajennych, lubił robić to sam.
-Nie uważasz, że za długo go już czeszesz? Chcesz go rozpieszczać?-Zapytał Paddy.
-Naprawdę?-odpowiedział Arkadiusz.-Jak długo już to robię?
-Wystarczająco długo, żeby Izabela zdążyła objechać i umyć dwa inne.-Zaśmiał się.
   Rzeczywiście. Przecież ją obserwowałem.

***

-Izabela!-krzyknął Luca, jeździec który wygrał już nie jeden wyścig dla królestwa Volterry-Może ja z nim teraz potrenuję. Jak jeszcze trochę będzie się nim zajmować ładna kobieta, to już całkowicie zapomni o tym jak się ze mną jeździ.
-Chyba oszalałeś jeśli myślisz, że jestem piękną kobietą.-Zaśmiała się Izabela.
-Może trochę za starą, ale wciąż piękną.-Posłał jej szelmowski uśmiech.
  Zaśmiała się i rzuciła w niego kopystką.
-No, uważaj, bo gdy Arkadiusz się dowie, że nie szanujesz rzeczy którymi pracujesz...
-Śmiesz mi grozić, chłopcze?-odparła.

   Zaśmiali się. Młody jeździec wsiadł na konia i wyprowadził go na tor. Izabela odwróciła się i natychmiast przestała się śmiać.
-Nie, nie przestawaj.-powiedział Arkadiusz.-Lubię słuchać jak się śmiejesz. Mówisz wtedy z takim ładnym akcentem.
-Ja? Ależ skąd Jaśnie Panie. Ja pochodzę z wysp. Można by rzec jestem potomkiem ludzi, którzy stworzyli język którym się posługujemy. To ci ludzie tutaj, którzy myślą, że mówią po angielsku, mówią z akcentem.
-A ja?-zapytał-Ja też, twoim zdaniem, tak mówię?
-Nie.-odparła Izabela, opierając się o płot ogradzający tor, po którym biegł trzylatek.-Jaśnie Pan studiował we Francji?
-Tak.-Odparł zaskoczony i oparł się obok niej.-Dlaczego pytasz?
-Ponieważ, Francuzi nie lubią nas wyspiarzy i języka którym się posługujemy. Wymawiają go w tak dziwaczny, ale na swój sposób uroczy sposób.
-Przecież Ty i Paddy posługujecie się językiem celtyckim.-Zauważył-Jak wielu Francuzów poznałaś?
-Kilku.-Odpowiedziała Izabela.-Mieszkałam przecież w miejscowości portowej. Żyliśmy z handlu, między innymi z Francją. Nauczyli mnie mówić w ich szalonym języku.-Uśmiechnęła się.
-Z takimi kwalifikacjami marnujesz się w stajni.-Odparł Arkadiusz.
-Cóż, kto by chciał kobietę za urzędnika? Przepraszam najmocniej, ale muszę już iść.-Odpowiedziała Izabela i pobiegła w stronę stajni.
-Ja chciałbym.-Powiedział cicho spoglądając za nią.

-Nie powinieneś tak na nią patrzyć.-Powiedziała Danielle.-Jeszcze Padrick Lestrange to zauważy i zechce wymierzyć na Tobie sprawiedliwość.
-Im dłużej Cię słucham tym bardziej dochodzę do wniosku, że namawiasz mnie do kazirodztwa.
-Gdybym tego chciała już dawno byś o tym wiedział.-Zaśmiała się.
-Ja? Nie Morten?-postanowił zażartować. Uwielbiał swoją siostrę za to, że mógł z nią szczerze porozmawiać na wszystkie tematy (nawet te o których ludziom wysoko urodzonym nie wypadało rozmawiać).
-Tak ty. Wolę starszych.
-Myślałem, że nie wolisz nikogo. I to jest właśnie powód dla którego jesteś starą panną.
-Uważasz, że to, że nie wyszłam za mąż za twojego przyjaciela oznacza, że nie chcę za nikogo wychodzić? Wiesz, masz rację. Nie potrzebuję być niczyją żoną. Jest mi dobrze tak jak jest.
-Masz 25 lat. Prędzej czy później nie będzie ci się podobał ten stan rzeczy. Młodsza już nie będziesz. Powinnaś zatroszczyć się o swoją przyszłość i zdecydować się na któregoś ze swoich absztyfikantów.
-Powiedział 30-letni kawaler.-zbagatelizowała odpowiedź brata.-Może mi wyjaśnisz, czemu nie ożeniłeś się z jego siostrą? Dlaczego wciąż nie masz żony? Ojciec chce ci przekazać władzę jeszcze za swojego życia, ale do tego musisz mieć ślub z jakąś kobietą. 
-Wiesz mi pracuję nad tym.-Uśmiechnął się.
-Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że spodobała ci się ta pomocnica ze stajni.-Wykrzyknęła zaskoczona księżniczka-Przecież to zwykła wieśniaczka. Niewiele warta, nisko urodzona dziewka. Co ona ma czego nie mają inne kobiety naszego pokroju? Arkadiuszu, proszę Cię, wróć na ziemie. Wieśniaczka, która przybyła znikąd nie może być królową.-poprosiła rozżalona.
-Uspokój się. Nie zaciągnąłem jej do ołtarza. Poza tym, Izabela nie jest zwykłą wieśniaczką. Ile znasz kobiet znikąd, które w ciągu jednej chwili zmieniają wszystko w swoim życiu? Przez to jest właśnie taka wyjątkowa.-Arkadiusz odparł kolejny atak siostry.
-Bracie, błagam Cię. Wiedz co robisz.

   W tym samym czasie Luca skończył pierwszą część treningu i zszedł z toru, żeby chwilę odpocząć. Przyprowadził konia pod stajnie, gdzie zajęli się nim stajenni. Zastał tam Izabelę spoglądającą w stronę książęcego rodzeństwa.
-O co oni się kłócą?-zapytała.
-Chyba jakieś problemy ze służbą.-Uśmiechnął się jeździec.

1 komentarz: